Votum (2016) – :KTONIK:

26 lutego 2016 roku. Dzień, który dla warszawskiej formacji Votum nie jest zwykłym dniem. Tego dnia będą miały miejsce dwa fakty, które zapewne nie pozostaną bez wpływu na dalsze losy zespołu. Myślę, że oba bardzo ważne. Pierwszy z nich to premiera czwartego albumu w dyskografii grupy, drugi – pierwszy koncert trasy koncertowej promujący to wydawnictwo. Votum rozpoczyna koncertową promocję płyty w Warszawie, ale niestety będzie to jedyny występ przed rodzimą publicznością. Pozostałe miasta, które odwiedzą muzycy znajdują się poza granicami naszego kraju, nad czym zapewne wielu fanów ubolewa, ale mam zapewnienie, że jesienią Votum postara się zagrać w kilku polskich klubach. Tym, którzy 26 lutego nie będą mogli być w Progresja Music Zone, pozostaje album, który powinien umilić czas oczekiwania na polskie koncerty formacji.

Czwarta płyta długogrająca Votum, to wydawnictwo na którym pojawiają się nowi muzycy – Maćka Kosińskiego zastąpił Bartosz Sobieraj (znany wcześniej z zespołu Przeciwziemia), a jednego z gitarzystów Aleksandra Salamonika – Piotr Lniany. Kolejna zmiana, to nowy wydawca. Tym razem jest to szwedzka firma Inner Wound Recordings, co (mam nadzieję) będzie miało znaczenie w promocji płyty na świecie. Ścieżki instrumentów zostały zarejestrowane w trzech rodzimych studiach (Hertz Studio, Prusiewicz Sound Studio, Izabelin Studio), natomiast mixem i masteringiem zajęli się fachowcy zagraniczni, odpowiednio David Castillo i Tony Lindgren, panowie znani ze współpracy m.in. z Opeth, Katatonią, Leprous i to wydaje  się dobrze słychać.

Co usłyszymy po włożeniu płyty do odtwarzacza? Czy zmiany stanowią wartość dodaną? Czy zmieniły zespół i brzmienie? Myślę, że każdy powinien wyrobić sobie osobistą opinię w tym temacie, oczywiście słuchając nagrań. Co ja usłyszałem? Pierwsze dźwięki jakie dotarły do mnie, czyli utwór Satellite, to jak mi się wydaje, jedna z dwóch najbardziej chwytliwych na :KTONIK: pozycji (drugą jest Spiral). Mocne gitary na początku, po chwili ustępują spokojnej gitarze akustycznej, delikatnym klawiszom i głosowi Bartosza, żeby za moment powrócić z ogromną siłą. Te dynamiczne zmiany, to coś nie tylko charakterystycznego dla Votum, ale również dla tej płyty. Ale czy słyszymy coś nowego? Tak, w mocnym, instrumentalnym fragmencie kompozycji pojawia się, tuż pod wiodącym riffem gitara typowo post-rockowa i to nie ostatni raz na płycie. Powiedziałbym, że te post-rockowe, post-metalowe elementy są bardzo widoczne i znaczące w całym materiale, stanowiące o obrazie całego albumu. Kolejne utwory obfitują w takie właśnie patenty, co w połączeniu z charakterystycznym dla Votum dotychczasowym stylem stanowi nowe oblicze grupy.

Na nowe oblicze warszawskiego zespołu wpływają również klimaty, które odnajdujemy w muzyce zespołów takich jak Anathema i Katatonia, co prawdopodobnie jest zasługą duetu Castillo/Lindgren. Utwory Blackened Tree i zamykający płytę Last Word oraz spokojne fragmenty w Greed (a w zasadzie prawie w każdym utworze) są cudownie klimatyczne, kojące duszę po wysłuchaniu mocnych Simulacra czy Vertical. Prometheus wydaje mi się najbardziej „votumowy”, czyli taki jak dotychczasowe Votum. Osobiście już teraz bardzo często powracam do Vertical, ponieważ momenty, kiedy w sekcji grają bas, perkusja i jedna z gitar, powodują, że wszystkie włosy na ciele stają mi na baczność. Muszę powiedzieć, że nowa muzyka Votum tak skutecznie wkręciła się w mój umysł, że po dwóch dniach od wejścia w posiadanie płyty, obudziłem się rano z wrażeniem, że nie wyłączyłem odtwarzacza, bo wyraźnie słyszałem Satellite. Po chwili zorientowałem się, że to tylko w mojej głowie.

Czy zmiany w Votum stanowią wartość dodaną? W mojej ocenie…   z całą pewnością. Nowe elementy w brzmieniu, nowy wokal, bardziej różnorodny i bardziej dramatyczny, a na pewno lepiej pasujący do nowego oblicza Votum (nic nie ujmując Maćkowi K., bo świetnym wokalistą jest), świadczą o tym, że grupa uczyniła kolejny krok w rozwoju. Do tej pory muzykę warszawskiej grupy odbierałem jako „czystą”, z czystymi dźwiękami, z czystym wokalem, jako coś w bardzo czystej i szlachetnej formie. Obecnie jest w niej więcej niż do tej pory tajemnicy, „nieczystych” i nieoczywistych brzmień, więcej eklektyzmu. Jak sądzę, to właśnie stanowi jej walor. Zmiana wydawcy oraz koncerty poza granicami kraju powinny zaowocować pozyskaniem wielu fanów w Europie (i nie tylko) i udowodnić fakt znany nam od dawna: mamy w Polsce wiele zespołów obok Riverside, zasługujących na międzynarodowy sukces, a Votum jest jednym z czołowych.

Tomasz Michel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.