Sounds Like The End Of The World (2017) – Stories

Kilka razy spotkałem się z opinią, że polski post-rock jest nieco skostniały i mało zróżnicowany. Zdarzało się, że zdanie to słyszałem nawet od muzyków poruszających się w tej stylistyce. Coś w tym jest – sporo kapel gra dość podobnie, używając podobnych środków wyrazu.  Sounds Like The End Of The World już swoją pierwszą płytą (Stages Of Delusion) udowodniło, że od każdej reguły są wyjątki. Ten materiał z 2014 roku pokazał, że gdański zespół poszukuje swojej oryginalnej muzycznej drogi i raczej wyłamuje się z głównego post-rockowego nurtu. 6 marca grupa wyda swój drugi album pt. Stories, który stanowi kontynuacje ich poszukiwań.

Płytę otwiera pierwszy singiel. No Trespassing rozpoczynają pojedyncze dźwięki gitary, powoli dołączają kolejne instrumenty, oszczędnie i nie zakłócając spokojnego charakteru utworu (w tym fragmencie). Ale dochodzi oczywiście do kulminacji, gdzie już nie jest tak ascetycznie, instrumenty wypełniają z dużą intensywnością przestrzeń, choć nadal jest całkiem surowo. Podobny schemat jest wykorzystywany w większości kompozycji – jest spokojnie, aż do chwili kulminacji, gdzie muzycy raczej się nie oszczędzają i serwują nam koktajl nadal surowych brzmień instrumentów i gdzie jest gęsto od dźwięków.

Walk With Me zaprasza nas na relaksujący spacer z delikatnymi gitarami i perkusją. Możemy sobie wyobrazić, że idziemy parkową alejką w słońcu, które daje nam przyjemne ciepło, do czasu, aż na horyzoncie pojawią się ciemne chmury, czyli drażniące ucho złowieszcze dźwięki gitary. Mimo to idziemy dalej korzystając z ostatnich chwil spokoju. Jednak burza zbliża się bardzo szybko i nasz spacer nie kończy się tak miło jak się zaczynał, bo deszcz w postaci dźwięków przeszywa nas niczym zimne krople wiosennej nawałnicy. Mimo to jest to jeden z moich ulubionych utworów na Stories.

Numer czwarty to drugi singiel Obsession – mój faworyt na płycie. Poza tym, że słyszymy w nim skrzypce, które fantastycznie urozmaicają brzmienie zespołu, to partie wszystkich instrumentów są bardzo wyważone i nie zakłócają wzajemnie przestrzeni. Bardzo dobra kompozycja, świetny aranż.

Outflow, to utwór już raz upubliczniony, ale w innej wersji, zarejestrowany w Customtrack Łukasza Michalskiego na “setkę”, ale taką najprawdziwszą, gdzie wszystkie instrumenty grają jednocześnie. Na Stories numer ten brzmi nieco inaczej, jest też lekko skrócony. Wydaję mi się, że jest najbliższy temu co słyszeliśmy na Stages Of Delusion czyli stanowi jakby pomost między nowym a starym SLTEOTW. Po Obsession wydaje się mi się najmocniejszą pozycją na płycie.

Zaskakujący moment odnajduję w numerze szóstym, czyli Faults. Kompozycja jest ciekawa, z dobrym tematem na gitarze, ale od czwartej minuty dostajemy coś czego po Sounds… trudno byłoby się spodziewać. Na pierwszy plan wychodzą klawisze i kontynuują temat, ale w taki sposób, że przez chwilę miałem skojarzenie z niezapomnianym Crockett’s Theme Jana Hammera z serialu Miami Vice. Bardzo zaskakujący i udany finał utworu.

Ogólnie trzeba powiedzieć o Stories, że Sounds Like The End Of The World oddają w nasze ręce płytę odważną, która świadczy o ty, że gdańszczanie chyba znaleźli swoje miejsce w polskim post-rocku. Płyta brzmi oryginalnie, a biorąc pod uwagę to, co napisałem na początku tego tekstu należy ją ocenić pozytywnie. Jest jednak pewne „ale” i będzie to kamyczek wrzucony do ogródka SLTEOTW. Mam wątpliwość czy nagranie płyty na “setkę” było do końca udanym pomysłem. Nie twierdzę, że muzycy nie unieśli tematu, w tej kwestii nie mam zastrzeżeń. Chodzi o realizację dźwięku – mastering jest wykonany bardzo poprawnie, ale moim zdaniem nie udał się miks materiału. W momentach kiedy zespół gra oszczędnie, kiedy nie ma nawałnicy dźwięków jest wszystko w porządku. Jednak w intensywniejszych momentach, gdzie panowie „dokładają do pieca” coś się nie klei. Chwilami ociera się to o nieselektywny zgiełk. Natomiast kompozycje, aranże i wykonawstwo są na odpowiednim poziomie.

Czekam na koncerty promujące Stories i wiele sobie po nich obiecuję, bo jestem pewny, że forma i wartość koncertowa Souns Like The End Of The World spowoduje, że o moich wątpliwościach co do brzmienia materiału studyjnego po prostu zapomnę.

Tomasz Michel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.