Mało kto, tak jak Caro Emerald, potrafi odświeżyć gatunek muzyczny popularny w latach 30. i 40. dwudziestego wieku, wykonując jego odmianę electro*. Pochodząca z Holandii wokalistka zawitała w końcu do Polski, dając brawurowy koncert w wypełnionej po brzegi warszawskiej Stodole. Na setlistę złożyły się piosenki pochodzące przede wszystkim ze wszystkich studyjnych wydawnictw Caro – dwóch albumów Deleted Scenes From The Cutting Room Floor (2010) i The Shocking Miss Emerald (2013) oraz wydanej w ubiegłym roku EP-ki Emerald Island (ze wskazaniem na pierwszą i ostatnią płytę). Ne brakło zatem takich hitów, jak Back It Up, A Night Like This, Stuck, Tangled Up czy Liquid Lunch, przy których większość publiczności bawiła się na stojąco (mając miejsca siedzące). W ramach bisów publiczność miała okazję usłyszeć również m.in. cover 80-letniej ballady Nat King Cole’a Nature Boy.
Holenderce towarzyszyło na scenie 7 bardzo zdolnych instrumentalistów – w trakcie koncertu zdarzało się niejednokrotnie, że klawiszowiec grał na perkusji (bo że na melodyce, to nikogo nie powinno zaskoczyć), drugi gitarzysta łapał za saksofon, a nawet klarnet, perkusista obsługiwał komputery, a pierwszy gitarzysta prezentował tańce ludowe z instrumentem 😉
*) No może jeszcze Parov Stelar…
Marek J. Śmietański
PS. Dziękujemy Live Nation Polska za akredytację foto.
To nie był pierwszy koncert Caro w Polsce. Próbkę umiejętności koncertowych Caro można było zobaczyć w 12. edycji Tańca z Gwiazdami, a także podczas gali z okazji 85-lecia Polskiego Radia w 2010 roku. Później polska publiczność miała szansę obejrzenia i wysłuchania pierwszego pełnego koncertu Artystki w Polsce 30 czerwca 2012 roku, na dziedzińcu Pałacu Branickich w Białymstoku.
Czekamy na kolejne 🙂
W mini-relacji nie napisałem, że to był pierwszy koncert Caro w Polsce. Określenia “w końcu” można używać w różnych znaczeniach, sześć lat oczekiwania na koncert to dość długo jak na to, do czego przyzwyczaiło na wielu zagranicznych wykonawców systematycznie przyjeżdżających do naszego kraju. Tak, czy inaczej, dziękuję za czujność i wyczerpujące uzupełnienie historii “polskich” wizyt sympatycznej wokalistki 🙂