Lata osiemdziesiąte były z pewnością pod politycznym, ale także i kulturowym względem, dekadą wyjątkową. Nigdy wcześniej i nigdy później nie posłużono się rockiem w tak dosłowny sposób[1] stwierdziła Anna Idzikowska-Czubaj i trudno nie przyznać jej racji. Badaczka wspomina o misji społecznej, którą rock musiał wypełnić w sytuacji próżni[2] – już to samo w sobie czyni ówczesny kontekst unikalnym i potencjalnie nieporównywalnym z jakimkolwiek innym okresem. Niezależnie jednak od uwagi poświęconej przedostatniej dekadzie dwudziestego wieku, a także stanu badań nad nimi i – najprościej rzecz ujmując – sławy, którą są one owiane – nie tylko zresztą w Polsce – spróbuję przyjrzeć się tekstom piosenek rockowych powstałych w nowym tysiącleciu, szukając w nich nie pozostałości po zaangażowaniu poprzedniego pokolenia, co raczej otwierając się na wpływy nowe.
Polityczność utworów rockowych na dobre kilkanaście lat przygasła. Ostatnie silnie społeczne nuty wybrzmiały na początku lat dziewięćdziesiątych, po czym rock przeszedł w stan delikatnego uśpienia. Nowe płyty Lady Pank, Maanamu i Republiki nie spotykały się z tak ciepłym przyjęciem fanów i krytyków, jak albumy sprzed transformacji. Wiele zespołów zawiesiło działalność lub ją ograniczyło, nie będąc w stanie poradzić sobie z nową rzeczywistością. Te dalej aktywne odeszły w tekstach od zaangażowania, polityczność stała się niemal wyjątkiem – nie była już regułą, jak to miało miejsce w latach osiemdziesiątych.
Politykę z erotyką nadal mieszał niekiedy Grzegorz Ciechowski, tytułowy utwór z wydanej w 1995 roku płyty „Republika Marzeń”, będący geograficznym wyznaniem miłości (więc niech będzie tak by każdy dzień / odkryciem nowych lądów kończył się / daj się odkrywać / jak Ameryka[3]), zawiera niezwykle prosty w konstrukcji i przekazie komunikat, o którego właściwą interpretację w połowie lat dziewięćdziesiątych nie było trudno:
Republika
Republika marzeń
Republika
Oto czego pragnę
Republika
Republiką moich marzeń bądź…[4]
Po kilku latach na „Masakrze” – jak się miało później okazać, ostatniej płycie Republiki – wylądował utwór o szalenie wymownym tytule „Koniec czasów”. Autotematyczny tekst, „flirtując” przy okazji z „Murami” Jacka Kaczmarskiego, doskonale kompiluje uczucia, które po roku osiemdziesiątym dziewiątym towarzyszyły z pewnością, nie tylko samemu Ciechowskiemu, ale wielu twórcom, których przeboje wcześniej zdominowały Listę Przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia:
nie ma o czym pisać
skończyło się
nie ma murów by walić w nie
upartym swym łbem
nie ma murów by pisać
trującą treść
nie ma o czym pisać
bo skończyły się
skończyły się czasy
w tobie też we mnie
też w tobie też we mnie też
we wszystkich[5]
Pisać jednak trzeba było dalej. Jeśli istnieje twórca, o którym z przekonaniem można powiedzieć, że po transformacji nie zmienił tekstowej strategii i tematyki piosenek, to jest nim na pewno Kazik Staszewski, którzy nieustannie przemycał wersy, wiele mówiące o momencie historycznym, w którym akurat przyszło mu tworzyć:
Młodzi chcą czegoś zupełnie innego od tego co chcieliby starsi
Stary rabin tak mówił, przyklasnęli mu wszyscy niemalże
Młodzi świat inny dostają niźli starsi dostali[6]
Kazik przywołuje tu motyw ponadczasowy, a zarazem szalenie aktualny u progu nowego milenium – konflikt i różnice w światopoglądach kolejnych pokoleń, zderzenie starego z nowym. W tym przypadku, aby wyostrzyć przekaz, ów zderzenie przekonań ma miejsce wśród Żydów, postrzeganych przeważnie jako wiernych tradycji konserwatystów, często wyjątkowo opornych wobec nieubłaganych przemian społecznych. Rada Żydów, o której opowiada podmiot liryczny, gromadzi się w dodatku na Brooklynie – a więc miejscu, o którym nie można powiedzieć, aby przeciwstawiało się duchowi ewolucji. Jest wręcz dokładnie odwrotnie – to Nowy Jork często staje się „nadawcą” wielu trendów, za którymi inni starają się nadążyć lub im opierać (w przypadku odmiennego światopoglądu). W kontekście zderzenia dwóch światów: konserwatywni Żydzi i przebojowy Nowy Jork, dramatycznie wybrzmiewa powtarzający się refren, a „taniec na słońcu” budzi skojarzenia z tańcem chocholim. Kazik nie widzi szans na wyjście z pokoleniowego impasu, a młodsze pokolenie tylko ironicznie udaje, że godzi się z mądrością starszych:
Łąka na niebie się kończy
Ja tańczę, tańczę na słońcu
Słowo na które czekałem
Padło z Twoich ust w końcu
Tańczę, ja tańczę na łące
Przecież łąka to słońce
Mądrze świat został stworzony
Dzięki za to Ci Ojcze[7]
Bardziej bezpośrednio, żeby nie powiedzieć łopatologicznie, wybrzmiewa tekst „Strach się bać” Lady Pank. Napisana przez Andrzeja Mogielnickiego piosenka promowała, wydany w 2007 roku, album o tym samym tytule. Zarówno pod względem treści, jak i formy, „Strach się bać” nie prezentuje się okazale, stanowi jednak komunikat bardzo czytelny, którego swoisty ciąg dalszy poznamy dziewięć lat później na albumie „Miłość i władza”:
Ta demokracja to piękny stan
Bo w niej się każdy czuje jak pan
Bo w niej się każdy czuje jak gość
Póki go hołotą nie nazwie ktoś
(…)
Wolne wybory chyba to znasz
Co cztery lata do urny gnasz
Aż ze zdziwienia mięknie ci dziób
Wrzucasz kartkę i wybierasz drób.[8]
Dwa inne utwory, także z tej płyty, również poruszają wątki istotne w kontekście zaangażowania, które obserwujemy w literaturze, zwłaszcza zaś zaangażowania młodych poetów takich jak Konrad Góra, Szczepan Kopyt i im podobni. „Leprechaun” żartobliwie dotyka kwestii emigracji, tak istotnej kilkanaście lat temu, gdy według przekazu kampanii wyborczej Donalda Tuska, Polska stać się miała drugą Irlandią:
Lecę na wyspę zieloną dziś sam
Trawę malować, bo więdnie im tam
Ogólne sory, wybaczcie, goodbye
Muszę za chwilę opuścić mój kraj
Mam obie ręce, maturę i chęć
Będę pracował na wyspie lat 5
A może dłużej – do końca mych lat
Zapobiegliwy, ruchliwy jak skrzat[9]
Z kolei antykapitalistyczny ton, tak bliski wspomnianym poetom, dominuje w utworze „Wielki Supermarket”:
Nie chcę dłużej zostać tu gdzie mogę dostać
Zachwyt i marzenie w promocyjnej cenie
Tych radości sztucznych mam serdecznie dość!
(…)
Zabierz mnie w podróż na tę jedną z wysp
Na której uśmiech to nie tylko zysk
Życie jak Hawaje, hotelowe raje
Wyczerpałem limit, dla mnie to last minute
Zanim sam się zmienię w reklamowy klip[10]
Między sklepowymi półkami przemieszcza się podmiot liryczny „Śmierci w Tesco”, której tekst dla Dr Misio napisał Krzysztof Varga. Z utworu śpiewanego przez aktora Arkadiusza Jakubika przebija zupełnie inny ton niż z piosenki Lady Pank, która antykapitalistyczny przekaz ubiera w przebojowe, pop-rockowe ramy. Varga, mieszając terminy religijne i handlowe, buduje nastrój znacznie gęstszy. Wytworzonego klimatu nie powstydziłby się nawet Stanisław Grochowiak:
Jestem stałym klientem
Stałym klientem śmierci
Zbieram punkty faktur
Program lojalnościowy
Karta stałego klienta
Żeby dostać nagrodę
Odpust i życie wieczne
Albo coś w tym stylu wiesz
Dziś jest promocja szansa na płytki dół
Dziś jest promocja śmierci w Tesco
(…)
Na półce stoją urny
Nie wiesz puste czy pełne
Drugi zgon jest dziś gratis
Trochę gaszonego wapna
Zapraszamy ponownie
Było nam bardzo miło
Ale się skończyło
I już nie będzie miło nie[11]
Inny temat, związany z kapitalistycznym napędem kultury masowej, poruszony zostaje przez Piotra Roguckiego, lidera łódzkiego zespołu Coma, w „Gwiazdozbiorach”. Podmiot liryczny krytykuje w nim show-business, pojawiających się znikąd celebrytów i rozmaite programy typu talent-show, które święcą triumfy w ramówkach wielu stacji telewizyjnych na całym świecie. Samą formą autor akcentuje powtarzalność owych programów:
Czego to, czego to nie wynajdą?
Na kogo to, kogo, na kogo wyszło, padło?
Czego to, czego to nie wynajdą?
Aby zostać gwiazdą, aby zostać gwiazdą.
(…)
Fiknął w górze kozła jak małpa,
Baba z brodą wyje jak pies,
Chłopczyk wsadził rękę do gardła,
Wyślij na mnie swój esemes.
(…)
Gonię ogon, gonię ogon,
Gonię ogon tandety,
Niestety.[12]
Rozwinięcie motywu popularności – choć już nie w skali makro, lecz w kontekście aktywności w mediach społecznościowych – następuje w piosence „Lajki” z płyty „Metal Ballads vol. 1”:
Gdy pomyślałem, że mnie zechcesz
to polubiłem cię na fejsie
ale myliłem się i wiem, że
mnie nie chcesz
Oddawaj wszystkie moje lajki
oddawaj wszystkie komentarze
oddawaj uśmiechnięte emotikony
wymażę cię na instagramie[13]
W dwóch prostych zwrotkach Rogucki mówi wiele o stanie aktualnych stosunków społecznych, tak zdominowanych przez cyfrowe środki przekazu. Wyrażenie dezaprobaty w sieci jest tu dla podmiotu lirycznego najlepszą karą, jaką można wymierzyć.
Zupełnie inaczej jawi się przekaz „Hejtera” Dr Misio. On także podkreśla wagę, jaką współcześnie ludzie przywiązują do tego, co pojawia się Internecie, jednak jest ironicznym głosem w swoistej kampanii antyhejterskiej, której świadkami byliśmy w ciągu ostatnich miesięcy. Podmiot liryczny, najpewniej artysta, kieruje swój do głos do „kolegów po fachu”, również narażonych na często zupełnie niewytłumaczalną krytykę, graniczącą wręcz z bezpodstawną nienawiścią:
Pomyśl jak biedny jest hejter
Jak ciężkie ma życie ten ciul
Jak noce zarywa przed kompem
Gdy inni idą już spać
Ma oczy przekrwione i ręce ma drżące
Czoło spocone i cały w gorączce
Włos mu wypada więc wstydzi się wciąż
Ciężko ma ten ciul
Pokochaj swojego hejtera
To przecież mogłeś być ty
Zaadoptuj sobie hejtera
Bez ciebie wszak nikim on jest[14]
Nie tylko nienawiść najłatwiej wyrazić na odległość. Chciałoby się powiedzieć, że niejako w duchu Ciechowskiego, Arkadiusz Jakubik wyśpiewał „Bądź moim Googlem”, będący technologicznym erotykiem na miarę ery wszechobecnej cyfryzacji i wypaczenia stosunków społecznych, jakie się z nią wiążą. Hiperboliczny opis uczuć podmiotu lirycznego bawi i jednocześnie przeraża:
Kocham cię wirtualnie,
w świecie realnym nie bardzo.
Wolę cię wielbić samotnie,
niż kochać się z tobą w realu.
W laptopie jesteś piękniejsza,
na ekranie jeszcze mądrzejsza.
(…)
Umiem za tobą tęsknić,
za twoimi mailami, za twymi SMS-ami,
przecież nie za spotkaniem.
Jak to się dziwnie dzieje,
że ludzie chcą się spotykać,
rozmawiać i dotykać,
to przecież jest obrzydliwe.[15]
Równie ciekawe strategie tekstowe pojawiają się w „Mordorze”, który obecnie budzi dwa błyskawiczne skojarzenia. Pierwotnie kraina w tolkienowskim Śródziemiu, dziś często kojarzona głównie z korporacyjnym epicentrum Warszawy. Bazując na tym przeniesieniu, Dr Misio rozwija ów wątek i na nim buduje utwór, w pewnym momencie ryzykownie nawiązując nawet do popularnego w narodowosocjalistycznych kręgach hasła, umieszczanego nad bramami wejściowymi kilku obozów koncentracyjnych:
Chciałbym pracować
straszny zmienić swój los
pracować w Mordorze
gdzie szklanych biurowców las
(…)
To Mordor mą religią jest
I Sauron mym bogiem też
Kierownik jest kapłanem mym
Ja jestem ich wiernym
(…)
Mordor eldorado
Me biurko tam moją twierdzą
Automat z kawą oazą
Praca uczyni mnie znów wolnym[16]
W drugiej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku pojawiły się utwory bezpośrednio krytykujące rządzących, a niekiedy całą klasę polityczną. Wielu twórców nie przebierało w słowach, aby wyrazić swój protest wobec decyzji polityków, znajdujących się u władzy:
Kiedy oddycham, czuję węgiel
wycięłaś moje rezerwaty
rozmontowałaś moją konstytucję
zablokowałaś moje trybunały[17]
Trudno przeoczyć fakt, iż owa krytyka nasiliła się po wyborach parlamentarnych w 2015 roku, w wyniku których władzę przejęło Prawo i Sprawiedliwość. Owszem, już wcześniej nie brakowało tekstów, które uderzały w polskich polityków, czy też polskość samą w sobie, jednak wyraźnie widać, iż lata 2015-2018 przyniosły prawdziwy wysyp piosenek jednoznacznie zaangażowanych politycznie w ścisłym znaczeniu tego słowa. Oprócz Comy, głos wielokrotnie zabierały takie zespoły jak Lao Che, czy Koniec Świata. Kolejny silnie polityczny przebój („Władza”) wypuściło także w eter Lady Pank:
Każda władza nam przeszkadza
I do tego czyści nas do zera
Bo tu praca życie skraca
Każda władza nam przeszkadza, przeszkadza
Są wielkie wśród nas nadzieje
Zbudzone latami krzywd
Więc na nich się dobrze sieje
Zamęt, co obrodzi w mit
Gdy prawdą jest punkt widzenia
Zależny od liczby sług
Jedyne, co tu się zmienia
To chodnik na różowy bruk[18]
W podobnym tonie o kampaniach wyborczych i ich następstwach wypowiadają się muzycy tarnowskiej grupy Totentanz w piosence dwa lata starszej, a noszącej ten sam tytuł, co przywołany przed momentem singiel zespołu Jana Borysewicza:
Na plakacie piękny Pan
Pod nim hasła dwa
„Wybierz mnie” i „Już nie będzie źle”
Poszedł tłum i oddał głos, w końcu też chciał żyć
Ktoś z plakatu ma już nowy dom[19]
Bardzo konsekwentnie swój polityczny przekaz buduje zespół Koniec Świata. Ich piosenki nie docierają wprawdzie do pierwszych miejsc na listach przebojów, jednak nie sposób pominąć tak świadomie i spójnie budowanych komunikatów. W 2010 roku na płycie o budzącym miłe wspomnienia tytule „Oranżada” pojawił się utwór „Bankiet”, którego znaczenia nie trzeba tłumaczyć:
Wszystko gotowe wynajęta cała sala
Błyszczą talerze porcelana i lśni szkło
Ten bankiet potrwa dziś długo aż do rana
Społeczny pieniądz tu nikomu nie żal go
Wchodzi sekretarz prokurator i pułkownik
Uprzejmym gestem przepuszczają się przez drzwi
Wczoraj w areszcie a dzisiaj jest już wolny
To pan oficer który pił przez cztery dni
Jest pan senator co z reguły bywa wszędzie
Ma brwi krzaczaste oraz strasznie długi wąs
I jeszcze w gości przyszedł a nie na kolędę
Po dwóch kielichach po cywilu Robak ksiądz
Bo to jest bankiet nad bankiety
Białe obrusy i schabowe kotlety
Wódka i szampan sokoły i śpiew
Jak chleb i ciało jak wino i krew[20]
Przez kolejne pięć lat frustracja w Jacku Stęszewskim, autorze tekstów Końca Świata, musiała najwidoczniej narastać, albowiem podążając wytyczoną precyzyjnie ścieżką postanowił uderzyć jeszcze mocniej. Jeśli na „Bankiecie” żywe pozostawały skojarzenia ze szlacheckimi biesiadami, podczas których to najzamożniejsi pozwalali sobie na zbyt wiele, to w „Kurach” po pewnym zawoalowaniu oskarżeń nie ma już mowy, na co najlepiej wskazuje brakująca w tytule litera:
Wy rozpasani partyjniacy
Łase na wszystko tępe zbuki
Wy przekrętasy i ważniaki
Z łona tej samej zdechłej suki
I ty cwaniaku w sztok pijany
Co chowasz się za immunitet[21]
W kolejnych zwrotkach dostaje się praktycznie wszystkim, którzy pełnią wysokie stanowiska:
Wasza parszywa mać kulawa
I kolesiostwo prze parszywe
Co zawsze nad literą prawa
I nigdy żaden nie jest winien
Prokuraturo robaczywa
Sądzie z sędziną niezawisłą
Co tu pod płotem na latarni
Sama powinna by zawisnąć
I ty biskupie co przez wieki
Za Pismo Święte tyłek chowasz
Święconej twojej wody ścieki
Burdel robisz tu z kościoła[22]
Całość zamknięta zostaje parafrazą jednego z najpopularniejszych, zwłaszcza wśród młodzieży, cytatów Józefa Piłsudskiego:
I wy zachłanne darmozjady
Pasożytnicze, wstrętne szuje
Partyjne bubki, tłuste gady
Naród dobry tylko ludzie chuje[23]
Parafrazy to jeden ze znaków rozpoznawczych tekstów Huberta Dobaczewskiego, wokalisty zespołu Lao Che, na którego twórczością w nie tak politycznych kontekstach pochylali się niedawno Artur Duda („Poezja czy grafomania? O albumie koncepcyjnym Lao Che Powstanie Warszawskie”) i Krzysztof Gajda („Piosenka lingwistyczna? Hubert Spięty Dobaczewski (Lao Che)). Szczególnie pożytecznie jawią się obserwacje Gajdy, który pieczołowicie opisuje charakterystyczne cechy tekstów i języka Dobaczewskiego, zwracając uwagę między innymi na „przekształcanie stałych związków frazeologicznych, które mają na celu wytrącić odbiorcę z myślowego automatyzmu”[24]. To jedno zdanie stanowi samo w sobie esencję językowych zabiegów, które dominują w piosenkach Lao Che:
Śniłem o kosmosie,
co szerokim kołem mija,
chlebem i kołem łamiących się społem.
Śniłem,
by zbiec z globu niesolidarnych ludów,
rzeczpospolitej obojga marudów.
Z rakiety omiotłem okiem kulę dokoła,
a serce nie sługa,
to ściska, to woła:
nie rzucisz ziemi,
skąd twój smród,
choćby to smród był „krieg und blut”.
Uciekam, uciekam, uciekam…
usprawiedliwiony za nieobecność.
(…)
Ziemio, ojczyzno moja,
ty jesteś jak zdrowie…
Regułek pełno w mojej ziemskiej głowie.
Hipnozie cudacznej tak się poddaje,
że staję i ślub recytuję – zostaję![25]
Dostajemy więc jakże wymowną „rzeczpospolitą obojga marudów”, która doskonale wpisuje się w opisywaną przez Gajdę „kompromitację powagi i patosu[26]”, wywodzącą się przecież z czasów świetności punk rocka. Choć posługują się innym językiem Dobaczewski (Lao Che) i Stęszewski (Koniec Świata) podobnie, a więc z dużą obawą, zapatrują się na kwestie polskości i epatowania patriotyzmem, który przybrał w ostatnich latach mocno militarystyczną twarz:
W powadze czasów,
W zwątpieniu i chaosie,
Tym o drżących dłoniach,
I złamanym głosie,
Ukaż się duchem i ciałem,
Wszystkim nam,
Ponad podziałem.
Przybądź i bądź,
Przybądź i bądź,
Przybądź i bądź,
Bez zarzutu,
Tak dla Tutsi, jak dla Hutu.
Kapitan Polska,
Kapitalny Pan
Kapitan
Kapitan Polska
A sprawa polska.[27]
Wiele podobnych wersów znaleźć można w „Kotylionach” Końca Świata z 2016 roku. Tutaj także wykorzystane zostają doskonale znane słowa, jednak przeinaczane zyskują zupełnie nowe znaczenia, rysujące doprawdy smutny obraz polskiego patriotyzmu:
Flaga, Cegła, Sztandar
Drzewiec, Diabeł się ze śmiechu tarza
Narodowy zwiędły wieniec
Złodziej kradnie sprzed ołtarza
Kto ty jesteś ? – Polak mały.
Jaki znak twój ? – Orzeł biały
(…)
Polska, Polska über alles
Tak Bałtyku szumią fale
(…)
Śliskie serca, ortaliony
Pochód, świece, transparenty
Smutnookie kotyliony
I płonące monumenty
Kto ty jesteś ? – Polak duży
Co swe miasto zmieni w gruzy
(…)
Jeszcze Polska nie umarła
Człowiek zginie, czyn zostanie
W ręku łódka jest i szabla
Drzewa z ziemi są wyrwane
Kto ty jesteś ? – Polak stary
Czasem głupi, niedojrzały[28]
W „Kotylionach” dostajemy masę nietrudnych do rozszyfrowania nawiązań. Pojawiają się: wierszyk Bełzy z „Katechizmu polskiego dziecka”, pierwsza zwrotka „Das Lied der Deutschen” , odwołanie do burzliwych marszów niepodległości, a także „Mazurek Dąbrowskiego”. Bez tak rozbudowanej sieci intertekstualnych parafraz, lecz z bliźniaczym przekazem, Koniec Świata zbudował „Hotel Polonia”:
Lubimy kąpać się w lamencie,
Na siłę mydlić się pogardą,
Kaleczyć się dosłownie wszędzie
tępą patriotyczną szablą.
Lubimy być jak koncert życzeń,
Na siłę dziury w całym szukać
I po to istnieć, żeby krzyczeć
hasła, których się nie da słuchać.
Skąd, więc najbliżej jest do Polski,
Z kogo prawdziwa krew wyciekła.
Bóg odpowiada głosem szorstkim:
„Do Polski jest najbliżej z piekła.”[29]
Wokół barw narodowych i kwestii tożsamości obraca się tekst „United Colors of Armagedon” w grze słów wykorzystując także niezwykle aktualną, a zarazem budzącą ogromne emocje, kwestię uchodźców:
Bo nie jestem biały,
bo tej bieli ziarno,
robiłoby w rajskim reichu na czarno.
W wielu kwestiach zielony.
Czasem tak zawstydzony,
aż biało-czerwony.
Uchodźcą jestem.
Zmuszony uchodzić jestem za kogoś,
kim nie jestem.
Biel – modna i hoża.
Reszta odcieni,
na dno chadza,
po owoce morza.[30]
Równie mocno osadzona w bieżącej sytuacji politycznej pozostaje piosenka „Odwołane” Comy, która debiutowała na tym samym albumie, co przywoływane wcześniej „Lajki”. Tekst Piotra Roguckiego odwołuje się bezpośrednio do polityki prowadzonej przez partię rządzącą:
Odwołuję ciebie, odwołane
Zastępuję ciebie, zastąpiony, odwołany
Pozbywam się ciebie, odwołany, wymazany, odwołane
Wszystko będzie takie samo, takie samo
Wszystko będzie sprawiedliwe, będzie
Wszystko będzie takie jak ja, takie jak ja, takie jak ja
Wszystko będzie odwołane
Odwołuję miasta, odwołane
Odwołuję życie, odwołane
Społeczeństwo nie jest prawomocne
Społeczeństwo będzie odwołane[31]
Komentarzem do ostatnich poczynań polityków i kampani wyborczych jest także „Polak, Rusek i Niemiec” Lao Che:
Pycha wstrzymała Ziemię,
Ruszyła mściwe Słońce.
Ono wali na nas,
jest wściekłe,
diabelsko gorące.
Gaście światła,
gospodarze,
jest godzina sądna na zegarze…
Naszych dusz,
nie uratuje nawet Chrystus Plus.[32]
Pojawiający się wątek „mściwego słońca” przypomina o ekologii, a więc polu dotychczas nieeksploatowanym przez ostatnią falę angażujących się muzyków, stanowiącą zaś podstawę dyskursu wielu zaangażowanych poetów, zwłaszcza należących do młodego pokolenia. Właśnie ten brak byłby największą różnicą, jeśliby spróbować porównać, krok po kroku, najistotniejsze postawy, które przyjmują podmioty liryczne w wierszach i w tekstach piosenek. Być może kolejne lata przyniosą utwory proekologiczne – w końcu bliskość naturze stanowiła w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych jeden z fundamentów tożsamości rocka, byłby to zatem pod wieloma względami powrót do korzeni. Pierwsze sygnały, że teksty o takim charakterze mają rację bytu, także na listach przebojów, był nieco apokaliptyczny, a jednocześnie ujmująco liryczny, singiel zespołu Happysad z 2017 roku „Nadzy na mróz”:
Jacy będziemy
Jakie wywiesimy flagi
Nad każdym z naszych miast
Jaki będzie nasz świat
I czy w ogóle będzie nasz
I czy w ogóle będzie świat
(…)
Kto nam zostanie
Z tych co za nami murem
I za ostatnią z naszych szans
Jaki będzie nasz ślad
I czy w ogóle będzie nasz
Kiedy zgasną nasze słońca[33]
Zaangażowanie wyewoluowało wraz z przemianami politycznymi i społecznymi. Nowa sytuacja wymusiła konieczność zmiany języka, ale także skierowanie krytycznego wzroku na nowe, dla muzyki rockowej, pola. Postawa antykapitalistyczna, antykorporacyjna i antynacjonalistyczna – wszystkie tak silnie wybrzmiewające w polskiej poezji najnowszej – znalazły swoje miejsce także w piosenkach rockowych za sprawą takich zespołów jak Lao Che, Coma, Koniec Świata, a także kontynuująca karierę Lady Pank. Wyraźne przyspieszenie, czy też nasilenie polityczności tekstów można zaobserwować po wyborach parlamentarnych w 2015 roku i przejęciu władzy przez obóz Prawa i Sprawiedliwości, co może zwiastować kolejne lata obradzające w zaangażowane teksty. Na celowniku rockmanów znajdują się jednak nie tylko politycy PiS, ale cała klasa polityczna – w piosenkach przewija się motyw wykorzystywania władzy do własnych celów i czerpania korzyści z piastowania urzędów. Duży niepokój twórców budzą także ruchy narodowo-patriotyczne, które w oczywisty sposób kłócą się z liberalnymi i pacyfistycznymi korzeniami muzyki rockowej.
Artykuł jest częścią cyklu „Poetyckość i zaangażowanie w tekstach polskich piosenek rockowych”, który został oparty o pracę magisterską pod tym samym tytułem, napisaną przez Adama Śmietańskiego na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego pod opieką profesora Stanisława Bryndzy-Stabro.
Dotychczas w ramach cyklu ukazały się:
Muzyka lekiem na całe zło – lata osiemdziesiąte
[1] Anna Idzikowska-Czubaj, Funkcje kulturowe i historyczne znaczenie polskiego rocka, „Dzieje Najnowsze”, Nr 37/2 2015, s. 157-162.
[2] Tamże.
[3] Republika, Republika Marzeń, Republika Marzeń, 1995.
[4] Tamże.
[5] Republika, Koniec czasów, Masakra, 1998.
[6] Kult, Brooklyńska Rada Żydów, Salon Recreativo, 2001.
[7] Tamże.
[8] Lady Pank, Strach się bać, Strach się bać, 2007.
[9] Lady Pank, Leprechaun, Strach się bać, 2007.
[10] Lady Pank, Wielki Supermarket, Strach się bać, 2007.
[11] Dr Misio, Śmierć w Tesco, Młodzi, 2013.
[12] Coma, Gwiazdozbiory, Czerwony album, 2011.
[13] Coma, Lajki, Metal Ballads vol. 1, 2017.
[14] Dr Misio, Hejter, Zmartwychwstaniemy, 2017.
[15] Dr Misio, Bądź moim Googlem, Zmartwychwstaniemy, 2017.
[16] Dr Misio, Mordor, Zmartwychwstaniemy, 2017.
[17] Coma, Lajki, Metal Ballads vol. 1, 2017.
[18] Lady Pank, Władza, Miłość i władza, 2016.
[19] Totentanz, Władza, Człowiek, 2014.
[20] Koniec Świata, Bankiet, Oranżada, 2010.
[21] Koniec Świata, Kury, God Shave The Queen, 2016.
[22] Tamże.
[23] Tamże.
[24] K. Gajda, Piosenka lingwistyczna? Hubert Spięty Dobaczewski (Lao Che) [w:] Kultura rocka. Twórcy – tematy – motywy (1), red. J. Osiński, M. Pranke, A. Szwagrzyk, P. Tański, Toruń 2015.
[25] Lao Che, Zbieg z Krainy Dreszczowców, Wiedza o Społeczeństwie, 2018.
[26] K. Gajda, Tamże.
[27] Lao Che, Kapitan Polska, Wiedza o Społeczeństwie, 2018.
[28] Koniec Świata, Kotylion, God Shave The Queen, 2016.
[29] Koniec Świata, Hotel Polonia, Hotel Polonia, 2012.
[30] Lao Che, United Colors of Armagedon, Wiedza o Społeczeństwie, 2018.
[31] Coma, Odwołane, Metal Ballads vol. 1, 2017.
[32] Lao Che, Polak, Rusek i Niemiec, Wiedza o Społeczeństwie, 2018.
[33] Happysad, Nadzy na mróz, Ciało obce, 2017.