Dźwięki duszy
Wielu słuchaczy mogło nieświadomie natknąć się na twórczość Raphaela Weinrotha-Browne’a. Co niektórzy mogą kojarzyć go z projektów Kamancello i The Visit, ewentualnie występów u boku Leprous, bowiem od trzech lat jest ich nadwornym wiolonczelistą. Kanadyjczyk zagrał również na dwóch płytach Norwegów – Malinie (2017) oraz Pitfalls (2019) – a dwa tygodnie temu wypuścił swój pełnoprawny debiut w postaci Worlds Within, będący czterdziestominutową kompozycją podzieloną na dziesięć segmentów.
Wydawnictwu nie można odmówić twórczego wkładu. Wszystkie partie wiolonczeli (zarówno te akustyczne, jak również podciągnięte efektami) skomponował i nagrał sam Raphael, z kolei w uzyskaniu przestrzennego brzmienia pomogli mu Dean Watson oraz Alan Douches (Oceans of Slumber, Cannibal Corpse, Motörhead). Co więcej za oprawę graficzną krążka odpowiedzialna była Heather Sita Black – malarka, wokalistka oraz życiowa partnerka muzyka, z którą współtworzy projekt The Visit. Obraz zdobiący okładkę płytę – skupiony na niebieskich odcieniach, z przebijającymi się gdzieniegdzie ciepłymi akcentami – idealnie oddaje wrażliwość Wenrotha-Browne’a. Worlds Within obraca się wokół minimalizmu i muzyki poważnej, choć chwilami zagląda też w inne zakamarki – bardziej współczesne, będące efektem wcześniejszych wojaży wiolonczelisty.
Kluczem, czy może raczej „kluczami” interpretacyjnymi całego konceptu są tytuły utworów. Album, choć w pełni instrumentalny, to swoisty przekrój duszy – wciąż lawirującej, ale w sposób sekwencyjny; kształtowanej przez emocje i rozmaite perturbacje. Kanadyjczykowi udało się więc zawrzeć w swoim konstrukcie istną sinusoidę nastrojów oraz inspiracji. Po melancholijnym, wręcz filmowym Unending I, muzyk płynnie przechodzi do dwuczęściowego From Within, gdzie z kolei chętniej sięga po post-rockowe struktury. Często zapętla motyw przewodni, a w mostkach nieco zwalnia, pozwala sobie na więcej czułości. Na From Above również uderza w „post-tonacje”, choć tym razem koncentruje się na dynamice i elektronicznych odjazdach. Podzielony na cztery miniatury Tumult nie bez powodu okazał się punktem kulminacyjnym krążka. Pełno tu zmian metrum, zazębiających się melodii, ale też nieoczywistych zabiegów formalnych, w tym: odniesień do muzyki dawnej i metalu (riff w finale). Wraz z Fade (Afterglow) album nieco się uspakaja, skupia się na harmoniach i ambientowych pejzażach; z kolei Unending II zamyka całą wizję. Na szczęście motyw przewodni z otwarcia został wygrany na pogodniejszej, bardziej podniosłej nucie, więc nie wywołuje uczucia powtarzalności.
Weinroth-Browne udowodnił, że świetnie radzi sobie jako indywidualny artysta. Jego Worlds Within to dzieło sensytywne, pobudzające wyobraźnię, pełne kontrastów i różnorodnych przestrzeni. Muzyk stawia dyscyplinę nad technikę; ostrożnie operuje swoim warsztatem, ale dzięki temu odsłania swoją wrażliwość. Co więcej utwierdził wszystkich w przekonaniu, że wiolonczela nie musi być wyłącznie tłem albo narzędziem do coverowania – sprawdza się też jako instrument przewodni, który w odpowiednich rękach, może przybrać wiele form. Nie tylko w muzyce klasycznej. Jeśli kogoś zmęczyły efekciarskie widowiska Apocalyptiki, a chciałby posłuchać czegoś podobnego w subtelniejszej odsłonie, to debiut Weinrotha-Browne’a będzie dla niego idealnym wyborem. Prawdziwa uczta dla ducha.
Łukasz Jakubiak