Ian Christe – Ryk Bestii. Dekady metalu (2020)

Ian Christe – amerykański publicysta, prezenter radiowy oraz muzyk – podjął się karkołomnego zadania spisania historii metalu, zamieszczając ją na czterystu stronach książki, która na polski rynek trafiła pod tytułem Ryk Bestii. Dekady Metalu. Źródło wiedzy dla autora stanowiła ponad setka wywiadów udzielonych przez ikony metalu na przełomie pierwszych 30 lat istnienia tego gatunku. Na ich bazie dokonał analizy zdarzeń związanych z rozwojem szeroko rozumianego metalu, przyczyn, jakie wpłynęły na zbudowanie jego silnej pozycji na rynku muzycznym oraz wpływu muzyki na tworzenie nowych postaw społecznych. Dla ścisłości trzeba zaznaczyć, że książka swoją premierę miała w wersji angielskojęzycznej w 2003 roku i trafiła na polski rynek dopiero po 17 latach dzięki wydawnictwu In Rock, dlatego też nie spodziewajcie się analiz odnoszących się do współczesnego rynku muzycznego. Należy ją traktować jak książkę historyczną, odkrywającą (bądź przypominającą – w zależności, w jakim wieku jest czytelnik) muzyczne wydarzenia z ubiegłego stulecia, które ciągle mają wpływ na to, co obecnie dzieje się na scenie.

Zdaniem Iana, wszystko rozpoczęło się od debiutanckiej płyty Black Sabbath. Czy właśnie ten moment można uznać za początek gatunku? Dla niektórych osób jest to sprawa dyskusyjna, ale bezsprzeczny jest fakt, że riffy Tony’ego Iommi stały się punktem zwrotnym i wyznaczyły nowe standardy ciężkiego grania, z czasem nazwanego heavy metalem. Stał się on inspiracją dla młodych pokoleń i przyczynił się do gwałtownego rozwoju mocnych brzmień, często ekstremalnie różnych od pierwowzoru, które zaowocowały powstaniem m. in. thrash metalu, death metalu, black metalu, hardcore’u czy prog metalu. Ian Christe nie skupia się jednak na samych wydawnictwach płytowych, ani nie dokonuje ich recenzji (choć w pojedynczych przypadkach one też się pojawiają). Wskazuje i opisuje czynniki, które wpłynęły na popularyzację heavy metalu, podkreślając wielką rolę tras koncertowych, które stały się bazą do budowania armii wiernych fanów, chętnie zaopatrujących się nie tylko w płyty, ale również merch (co z kolei przyczyniło się do powstania subkultury tzw. „metalowców”). Podkreślał rolę tape tradingu1 oraz fanzinów2.

Autor sporo miejsca poświęca także rozwojowi branży muzycznej. Opisuje rolę powstających w latach 80. niezależnych wytwórni, dzięki którym odkryte zostały takie zespoły jak Metallica, Slayer czy Mercyful Fate. Wspomina o roli mediów, w tym tworzącej się specjalistycznej prasy, jak i MTV, czyli pierwszego telewizyjnego kanału muzycznego. Coraz bardziej szokujące formy wyrazu proponowane przez zespoły metalowe miały też wpływ na zachowania społeczne młodego pokolenia, a co za tym idzie wywołały reperkusje na płaszczyźnie prawnej – to również poddane zostało analizie przez autora (np. sprawa ruchu Parents Music Resource Center w Stanach Zjednoczonych czy kwestia kryminalnych działań przedstawicieli drugiej fali black metalu w Norwegii). Znalazło się też miejsce dla szybko rozwijającego się internetu, który miał mocny wpływ na dystrybucję i wskaźniki sprzedażowe.

Trzeba przyznać, że Ian Christe starał się podejść do spisania historii metalu kompleksowo. Książka napisana jest lekką ręką, dzięki czemu czyta się ją przyjemnie, mimo iż momentami autor wpada w drażniący patos. Zawarł w niej wiele informacji, opierając się na faktach, a nie na anegdotach, co w tym przypadku ma swoją wartość dodaną. Czytelnik może poczuć klimat trzech dekad metalu dzięki przybliżeniu ich nie tylko na płaszczyźnie stricto muzycznej ale także odnosząc się do otaczającej słuchaczy rzeczywistości. Widać, że sporo serca i zaangażowania wniósł w przybliżenie lat 70. i 80., ale zabrakło mu już pomysłu na końcówkę lat 90. – tak jakby okres ten nie był już tak bliski sercu autora albo po prostu czuł znużenie pisaniem. Niestety nie ustrzegł się błędów, z których najpoważniejszym jest brak obiektywizmu. Historia metalu przedstawiona została przez pryzmat ulubionych zespołów i gatunków muzycznych autora, w wyniku czego przesadnie dużo miejsca poświecono m.in. Metallice, marginalizując wpływ takich zespołów jak Led Zeppelin czy Deep Purple. W niewielkim stopniu wspomina o szwedzkiej scenie, która przecież miała istotny wkład w rozwój ciężkich brzmień. Nie znalazł też miejsca dla takich gatunków jak prog metal czy metal symfoniczny. Osobiście brakuje mi też wątku związanego z heavy metalem za żelazną kurtyną. Autor wspomniał w niewielkim stopniu, że gatunek ten rozwijał się w bloku wschodnim (wspominając o Polsce), ale na głębszą analizę już się nie odważył.

Na koniec jeszcze dwa słowa o polskim wydaniu. Książka jest w twardej prawie i posiada kapitalną okładkę projektu Macieja Kamudy. Niestety w środku nie jest już tak cudownie. Otwierając ją, odniosłem wrażenie, że przenoszę się do lat 90. Miałem uczucie, że bardziej niż książkę, trzymam w ręku fanzina (tylko lepiej wydrukowanego). Co prawda elementy graficzne wpływają na uatrakcyjnienie szaty, ale niestety jakość zdjęć (które momentami wyglądają jak kserokopie) woła o pomstę do nieba (lub piekła, jak kto woli).

Pora więc na klasyczne pytanie: czy warto tej książce poświęcić swój czas? Czy warto ją dołączyć do domowej biblioteki? Mimo pewnych niedoskonałości – zdecydowanie tak. Nie należy jej traktować jako kompendium wiedzy o metalu, ale może służyć jako punkt wyjścia do dyskusji o szeroko rozumianym heavy metalu i stanowić źródło inspiracji do dalszych poszukiwań. Przyznam, że czytając ją przypominałem sobie o płytach, które dawno nie gościły w moim odtwarzaczu, ale też poznałem takie, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Fajnym pomysłem jest znajdująca się na końcu każdego rozdziału lista płyt, o których w danym momencie pisał autor. Z tego powodu zdarzało mi się do niej wracać. Dlatego jeśli chcecie sobie sprawić dobry prezent, warto rozważyć zakup Ryku Bestii. Dekady Metalu.

Radosław Szatkowski

 

1) tape trading – inicjatywa, która narodziła się w latach 80., polegająca na wymianie między fanami nagrań koncertowych – z czasem nazwanych bootlegami – najczęściej zarejestrowanych przez tych fanów na zwykłych magnetofonach. Z biegiem czasu, oprócz nagrań koncertowych, przesyłano nagrania demo, EP-ki czy też płyty zespołów, które traktowały tę inicjatywę jako rodzaj promocji w innych regionach.

2) fanzin (od ang. fan magazine) – nieprofesjonalne pisma tworzone przez miłośników jakiegoś tematu. W tym przypadku były to gazety tworzone przez fanów szeroko rozumianej muzyki metalowej, dystrybuowane głównie drogą pocztową oraz przez niezależne sklepy muzyczne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.