Ennio Morricone. Moje życie. Moja muzyka – Autobiografia (2018)

Relacja Uczeń – Mistrz? Konfrontacja dwóch muzycznych światów kompozytorów-pasjonatów? Czy ciepła, pełna refleksji konwersacja gentelmanów? To tylko kilka z wielu pytań, które można sobie zadać przed przystąpieniem do lektury książki Moje życie. Moja muzyka – Autobiografia, będącej zapisem rozmów Alessandro De Rosy z Ennio Morricone. Tak naprawdę na każde z nich można odpowiedzieć twierdząco, co na samym wstępie podkreśla wielowymiarowość omawianej pozycji. Jak zatem doszło do tak nietuzinkowej współpracy i co spowodowało, że skrzyżowały się drogi artystów, których dzielą dwa pokolenia? Można rzec, że historia banalna w swej nieprzeciętności. Miłość do muzyki, determinacja w dążeniu do celu oraz lekka pomoc losu umożliwiły dwudziestoletniemu De Rosa przekazanie w 2005 roku na ręce mistrza Ennio płyty z własnymi kompozycjami. Utwory te musiały być na tyle intrygujące, że Morricone zadzwonił do Alessandro, wyraził uznanie dla jego pracy, a także udzielił wielu wskazówek dotyczących dalszego kształcenia i rozwoju. I tak to się zaczęło… Panowie utrzymywali regularny, choć nienachalny kontakt, za to obfitujący w piękne, mądre i wartościowe rozmowy, które w 2016 roku trafiły w formie pisemnej do rąk czytelników. Na pewno nie jest to książka łatwa w odbiorze dla muzycznych laików. Rozważania o dźwiękach, interwałach czy zasadach kompozycji osobom niezwiązanym z kształceniem muzycznym niewiele powiedzą, być może nawet zniechęcą. Uważam jednak, że wdzięk, pasja i wysmakowanie, z jakimi Ennio Morricone opowiada o tworzeniu każdego dzieła, w zupełności wystarczą do zrozumienia przekazu autora. Kompozytor, mimo artystycznej duszy, posiadał niezwykle ścisły umysł, dzięki czemu potrafi w sposób logiczny i przystępny wprowadzić odbiorcę w meandry świata dźwięków. Zresztą na samym początku podkreśla, że w młodości chciał zostać szachistą. Mówi:

(…) szachy są najwspanialszą grą dlatego, że nie są jedynie grą. Wszystko podlega dyskusji : zasady moralne, zasady życia, koncentracja i chęć pokonania przeciwnika bez rozlewu krwi, chęć wygranej, ale na zasadach fair play. Wygranej dzięki talentowi, a nie tylko łutowi szczęścia.

Nie dane było mu jednak rozwijać się w tym kierunku, gdyż ojciec, sam będąc trębaczem, miał wobec Ennio muzyczne plany i tą drogą młody, uzdolniony Morricone zaczął podążać. Jeszcze w trakcie studiów rozpoczął swoją pierwszą radiową pracę, zaproponowaną mu przez Carlo Savinę, a po ukończeniu studiów został aranżerem piosenek w studio RCA. Już wówczas skłaniał się ku innowacjom w tworzeniu, sięganiu po nowe środki, eksperymentowaniu:

Na profesjonalizm składa się nabyte doświadczenie, które pozwala unikać błędów z przeszłości, osiągać lepszą wydajność, skuteczność i umiejętność komunikowania się z osobami, które mają słuchać naszej muzyki. Prowadzi ku rozwiązaniom uznawanym za przyjęte, które są jednocześnie wynikiem i wyznacznikiem tego, co dla osoby komponującej i słuchającej stanowi praktykę lub normę w danym momencie historycznym i kulturowym. Można powiedzieć, że to „bezpieczna droga” i w konsekwencji na pewno przydatna jako zbiór doświadczeń. Ale ja już wtedy dostrzegałem tkwiące w niej ryzyko popadnięcia w rutynę i zachowawczość. Jeżeli przy tworzeniu korzystamy ze starych nawyków, to z góry odrzucamy poszukiwanie nowych środków i w konsekwencji możliwość nowych odkryć.

Pierwszą ścieżkę filmową, pod którą mógł się podpisać, Morricone stworzył w 1961 roku do „Faszysty” w reżyserii Luciana Salcego. Na kartach książki kompozytor przyznaje, że nie planował zostać uznanym kompozytorem muzyki filmowej, ale życie miało dla niego inne plany. Najpierw przez wiele lat musiał walczyć z przypiętą łatką „westernowca”, a wszystko przez Sergio Leone i jego „dolarową trylogię”, do której Ennio napisał muzykę. Reżyser chciał stworzyć nowy typ filmów o Dzikim Zachodzie – miały zawierać pierwiastek amerykański, ale także elementy włoskiej commedia dell’arte. Jednocześnie „na tyle się od nich różnić, by dać początek nowemu, innowacyjnemu i rozpoznawalnemu gatunkowi.” Wyzwanie idealne, choć wcale nie takie łatwe, jakby można się spodziewać. Jak wszyscy wiemy mistrz sprostał temu zadaniu, a każdy film Leone okazał się wyjątkowy – zarówno pod względem kinematograficznym, jak i muzycznym.

Na zawodowej drodze Morricone zaczęli stawać kolejni reżyserzy: Paolo Pasolini , Mauro Bolognini – z każdym współpraca przebiegała inaczej, każdy swoim dziełem lub jego wizją wnosił coś nowego do twórczości kompozytora. Sam Ennio wyznaje:

W pierwszym rzędzie zawsze starałem się podążać za wewnętrznym głosem, dając upust twórczej ekspresji. Co ważne, dawałem z siebie wszystko w każdych okolicznościach, nawet kiedy film nie był najwyższych lotów.

Doskonale wiemy, że to profesjonalne, ale otwarte podejście zaowocowało późniejszymi kultowymi współpracami: De Palma („Nietykalni”), Polański („Frantic”), Tornatore („Cinema Paradiso”) czy oskarowa „Nienawistna ósemka” Tarntino.  O każdym twórcy Morricone wyraża się z ogromnym szacunkiem, bez osobistych pretensji, bez urażonego ego, a przecież nie ma możliwości, że przez tyle lat nie dochodziło do mniejszych lub większych spięć podczas współpracy. Na tym polega jego niewymowna klasa: wielkość talentu zawsze była wprost proporcjonalna do wielkości pokory – niezależnie od etapu kariery.

Rozmowa z Alessandro De Rosa to również podróż przez muzykę w kulturze, w życiu codziennym, w sercach i umysłach. Trochę warsztatowa, trochę filozoficzna, balansująca na granicy metafizyki, ale ugruntowana w racjonalności. Postać Morricone wyłaniająca się z książki to przede wszystkim człowiek żyjący muzyką, ale nieoderwany od rzeczywistości. Krytyczny, logiczny i konsekwentny. Bez fanaberii, bez zadufania, za to z ogromną estymą. Czy warto go poznać? Absolutnie tak, zwłaszcza teraz, gdy została z nami tylko jego twórczość.

Ewa Marczak

 

2 thoughts on “Ennio Morricone. Moje życie. Moja muzyka – Autobiografia (2018)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.