To był naprawdę przyjemny koncert. Ale tylko najlepsi potrafią zagrać przyjemny koncert… Grupa Counting Crows dała znakomity występ w warszawskiej Stodole. Może nie od samego początku, ale tam się naprawdę niemal* wszystko zgadzało – począwszy od nagłośnienia, poprzez formę Amerykanów, a skończywszy na setliście. Pojawiły się i te najważniejsze piosenki (przede wszystkim Mr Jones, Round Here, A Long December i Hanginaround z pierwszych trzech płyt z lat 90. czy Came Around z 2008 roku), jak i w całości najnowsza, ubiegłoroczna EP-ka Butter Miracle, Suite One. Te ostatnie utwory pokazały, że choć na nowości od Counting Crows trzeba było czekać aż 7 lat (tyle dzieli EP-kę od ostatniej płyty studyjnej), to muzycy nie stracili umiejętności pracy zespołowej ani przebojowości. Panowie, kiedy pełnowymiarowa płyta?
*) Dla niektórych niemal, albowiem zamiast przebojowego coveru Big Yellow Taxi (autorstwa Joni Mitchell), Counting Crows zagrali Friend Of Devil Grateful Dead.
Marek J. Śmietański
PS. Fotorelacja przygotowana dzięki uprzejmości polskiego oddziału Live Nation.