Festiwal Jazz Jantar w Gdańsku, Klub Żak, 14-17.03.2024

Dobra muzyka jest po prostu pyszna, niezależnie od jej rodzaju 1

Gdyby festiwalom muzycznym przyznawano gwiazdki Michelin, bez wahania uhonorowałbym gdański Festiwal Jazz Jantar od razu dwoma. Malkontenci zapytają, dlaczego aż dwoma? Entuzjaści – czemu tylko dwoma? Najpierw małe wyjaśnienie. Ocenie podlegają m.in. kreatywność, jakość składników, harmonia smaków i prezentacja, przy czym jedna gwiazdka oznacza miejsce godne uwagi, dwie – warto odwiedzić, a trzy – zobacz koniecznie. A odpowiem krótko: jednorazowa wizyta to za mało na obiektywną oceną, a zresztą oceny prawie zawsze są subiektywne, ale w końcu „w rzeczy samej, nic nie jest złe ani dobre samo przez się, tylko myśl nasza czyni to i owo takim.” 2

Festiwal Jazz Jantar jest organizowany w nietypowej formule. Nie da się go zaznaczyć w rocznym kalendarzu, stawiając obok siebie kilka krzyżyków, albowiem nie odbywa raz do roku i nie trwa kilka dni. Impreza ma zazwyczaj trzy odsłony rocznie, a jednego dnia występuje co najwyżej dwóch wykonawców. Pierwszą część wiosennej edycji w tym roku zaplanowano niemal na zakończenie zimy, a konkretnie w połowie marca. Przez 4 dni publiczność licznie stawiała się gdańskim klubie Żak, uczestnicząc w siedmiu koncertach o zupełnie odmiennych obliczach jazzu. Nudna podróż powrotna  autostradą w poniedziałkowy ranek przyniosła mi zaskakujące skojarzenie z wybornym czterodaniowym obiadem serwowanym w znakomitym lokalu [gdyby ktoś chciał posłuchać relacji zamiast ją czytać i to razem z ilustrującymi je nagraniami, może to zrobić na platformie Mixcloud – przyp. aut.]

Przystawki (dzien 1.)

Z perspektywy czasu Czwartek można potraktować jako dzień przystawek, którymi były premiery gdańskiego wydawnictwa Alpaka Records. Dwa polskie składy fetowały tego dnia wydanie swoich płyt debiutanckich płyt – kwartet MIDI 4 i Teo Olter Quintet.

Projekt MIDI 4 stworzyła pochodząca z Łodzi pianistka Malina Midera, która pomimo młodego wieku ma na koncie już dwie płyty nagrane przez różne stworzone przez siebie składy (Klawo i Midera & Kowalik Quartet). Krążek Cats, Dogs and Dwarfs zawiera kompozycje Maliny zarejestrowane przez kwartet, w skład którego wchodzą saksofonista Szymon Kowalik, kontrabasista Szymon Zalewski i perkusista Alan Kapołka. Znajdujemy tu zatem dość tradycyjne instrumentarium, jednak przecież nawet z tradycyjnych składników można przygotować smakowite danie. Pierwsza przystawka zawierała umiejętnie zrównoważone delikatne brzmienia, niespodziewane improwizacje i nieoczywiste frazy, a wszystko podlane sosem będącym mieszanką klimatów filmowych i baśniowych. Te ostatnie zresztą wraz ze wspomnieniami z dzieciństwa stanowiły twórcze inspiracje Midery.

Kliknij, żeby zobaczyć więcej zdjęć...
Kliknij, żeby zobaczyć więcej zdjęć…

Z kolei, perkusista Teo Olter czyli członek awangardowego tria Pokusa pojawił się na festiwalu nie po raz pierwszy, tym razem ze swoim nowym projektem pod dość zachowawczą nazwą – Teo Olter Quintet. Zawartość płyty In Pursuit Of Happiness w porównaniu z twórczością Pokusy jest również zachowawcza, ale to wcale nie oznacza, że mało interesująca. Tę drugą przystawkę na Jazz Jantar Festiwal przygotowała grupa o dość zaskakującym zestawieniu instrumentalnym, albowiem oprócz lidera, pianisty Aleksandra Żurowskiego i saksofonisty Tadeusza Cieślaka, w składzie znalazło się dwoje basistów: Kamila Drabek z kontrabasem i Tomek Bryndal z gitarą basową. I to właśnie stanowiło najpyszniejszą cząstkę tego bardzo zespołowo grającego kwintetu. Pewność wykonania, harmonijne kompozycje i solidne umiejętności w pełni równorzędnych sobie muzyków dopełniły wartej uwagi całości.

Kliknij, żeby zobaczyć więcej zdjęć…
Pierwsze danie (dzień 2.)

W Piątek, który był jednym z dwóch wyprzedanych dni koncertowych Festiwalu Jazz Jantar, czyli w ramach pierwszego dania na scenie klubu Żak wystąpiły – jakże to zaskakujące – dwa składy. Najpierw zagrało polskie S.E.A. Trio, które również zaprezentowało premierowy materiał, a po nim ze swoim zespołem na scenę dosłownie wskoczył brytyjski artysta występujący pod pseudonimem Alabaster DePlume z projektem Come with Fierce Grace.

Pod tajemniczą nazwą S.E.A. Trio 3 kryje się trójka znanych polskich instrumentalistów: często występujący ze sobą w rozmaitych jazzowych konfiguracjach wibrafonista Dominik Bukowski i kontrabasista Piotr Lemańczyk namówili do współpracy perkusistę Krzysztofę Gradziuka (znanego przede wszystkim z trio z RGG). Pomimo różnego wkładu kompozycyjnego w zawartość albumu Inflow, trio stanowi demokratyczną strukturę, co nie tylko zostało wprost na scenie zwerbalizowane, ale było zarówno widoczne, jak i słyszalne. A skąd wzięła się nazwa, która w rzeczywistości jest akronimem? S jak sonorym, E jak ekspresja i A jak ascetyzm. Sonoryzm polegał na nietypowym wykorzystaniu obu instrumentów perkusyjnych, ekspresję wyczuwało się niemal w każdym momencie koncertu, natomiast ascetyzm objawił się nie tylko w doskonałym nawiązaniu do klasycznych form i harmonii, tak jazzowych, jak zaczerpniętych z muzyki współczesnej, ale też niezwykłej czystości brzmienia. Pełną głębię smaku odkryłem jednak dopiero po odsłuchaniu płyty Inflow na słuchawkach, bo w trakcie koncertu za bardzo skoncentrowałem się na fotografowaniu występu S.E.A. Trio…

Kliknij, żeby zobaczyć więcej zdjęć…

Drugą część pierwszego dania można nazwać kulminacją Festiwalu Jazz Jantar, nie tylko dlatego że był to czwarty spośród siedmiu koncertów tej odsłony, ale także ze względu na to, co działo się na scenie klubu Żak. Angus Fairbarn – występujący pod pseudonimem Alabaster DePlume – nie jest po prostu muzykiem, lecz wszechstronnym artystą, skądinąd niezwykle żywiołowym i momentami nadmiernie chaotycznym. Zaprezentował się jako bardzo twórczy kreator niemal niekończących się minimalistycznych dżemów połączonych z poetyckim performansem z gatunku shoot-the-breeze, który przerodził się w radosną próbę wkładania publiczności do głów względnie oklepanych (czyli niespecjalnie odkrywczych) mądrości. Ze sceny trafiało do publiczności więcej brzmień post punkowych, afro beatu, psychodelii czy nawet awangardowego brytyjskiego folku niż samego jazzu. Muzycy towarzyszący Alabastrowi, a zarazem wokaliści – w osobach perkusistki Momoko Gill, basistki Ruth Goller i skrzypka Mikey’ego Kenneya – na tle lidera okazali się znakomitymi instrumentalistami, którzy bez wahania, a nawet zdecydowanie, potrafią angażować się w jego pomysły. A sam DePlume? Niechlujnie grający na saksofonie tenorowym kącikiem ust i wypluwający z siebie potok słów, zrobił taką robotę na scenie, że jego koncert oparty na płycie Come with Fierce Grace należy do tych, którego smak zapamiętam na długo.

Kliknij, żeby zobaczyć więcej zdjęć…
Drugie danie (dzień 3.)

W przypadku drugiego dania Festiwalu Jazz Jantar zdarzyła się rzecz niebywała. W moim muzycznym podsumowaniu roku wydane w 2023 roku płyty wykonawców występujących w Sobotę zajęły 3. miejsca w kategoriach Jazz polski i Jazz zagraniczny. W efekcie otrzymały tzw. Okruchy Jazzu (coroczne wyróżnienie ogłaszane na antenie warszawskiego radia Bemowo FM). Krążek All Thoughts Are Bad Thoughts trio Ninja Episkopat otrzymał miano okruchu intrygującej bezgraniczności, ponadto uznałem go polskim debiutem instrumentalnym. Z kolei, okruchem spektralnej elegancji uznałem album Chroma brytyjskiej saksofonistki Emmy Rawicz.

Trio o zagadkowej nazwie Ninja Episkopat zagrało niemal równie mało jazzowy koncert jak poprzedniego dnia Alabaster DePlume, co nie znaczy wcale, że nie kwalifikował się na kolejne danie festiwalu jazzowego. Specjalnie sięgnąłem do archiwum, żeby sprawdzić, co kilka miesięcy temu powiedziałem na antenie radiowej w Okruchach Jazzu o płycie All Thoughts Are Bad Thoughts. Cytuję: „Po jej pierwszym odsłuchaniu poczułem niepokój, po drugim – pobudzenie, a po trzecim – frenetyczny entuzjazm.” Nie inaczej było w sali koncertowej klubu Żak. Muzyka uderzyła w publiczność niczym intensywna burza i nie odpuściła ani na trochę. Warto zapamiętać zarówno nazwę projektu, jak i skład: perkusistka Patrycja Wybrańczyk, saksofonista Alex Clov oraz niezwykle wszechstronny gitarzysta Igor Wiśniewski 4. To trio jeszcze solidnie namiesza sprzecznościami, które generuje, bo przecież łączenie jazzu improwizowanego z prog-rockowymi patentami i psychodeliczno-elektronicznymi brzmieniami wydaje się dość piramidalnym pomysłem, a jednak w przypadku Ninja Episkopat sprawdza się wyśmienicie. Pyszne było to danie, co zresztą w wybierając się na festiwal, przewidywałem…

Kliknij, żeby zobaczyć więcej zdjęć…

Trzeci dzień Festiwalu Jazz Jantar można by opisać stwierdzeniem „A po burzy przychodzi spokój”. Po sycącym wiele zmysłów występie Alabastra DePlume kończącym poprzedni festiwalowy dzień i intensywnym koncercie grupy Ninja Episkopat, na scenę dostojnie wkroczył międzypokoleniowy kwartet Emmy Rawicz. Brytyjska saksofonistka polskiego pochodzenia przywiozła ze sobą do Gdańska równie młodego kontrabasistę Freddiego Jensena oraz dwóch znakomitych rutyniarzy: pianistę Ivo Neame’a oraz izraelskiego perkusistę Asafa Sirkisa. Emma pomimo młodego wieku jest dojrzałym liderem, który z towarzyszących jej muzyków potrafi wydobyć niezaprzeczalny efekt synergii. A kiedy trzeba, usuwa się dosłownie w cień, stając z boku sceny i pozwalając kolegom na instrumentalne harce. Większość zagranego materiału pochodziła z albumu Chroma, który jest owocem zdolności artystki do chromestezji, co oznacza, że mimowolnie doświadcza muzyki razem z kolorami. Ze smutkiem jednak stwierdzam, że frekwencja w sobotę była poniżej oczekiwań, jak na koncert podczas którego można było się delektować paletą rzadkich kolorów rozlewających się w postbopowej przestrzeni.

Kliknij, żeby zobaczyć więcej zdjęć…
Deser (dzień 4.)

Zanim opowiem o deserze, który publiczności zaserwowano w Niedzielę, kończącą pierwszą odsłonę 27. edycji Festiwalu Jazz Jantar, zatrzymam się chwilę przy obiekcie, w którym odbywają się koncerty. W klubie Żak, którego historia sięga lat 50. XX wieku, znajdziemy salę koncertowo-teatralną, kino studyjne, kawiarnię oraz galerię wystawienniczą. Na pierwszy rzut oka jest to względnie typowy ośrodek kultury średniej wielkości. Owszem, można odnieść wrażenie typowości, dopóki nie wkroczymy do tzw. Sali Suwnicowej, której nazwa związana jest z faktem, że na początku XXI wieku klub znalazł swoje miejsce w nieczynnej już zajezdni tramwajowej. Po przekroczeniu progu kameralnej sali koncertowej wyczuwa się tak szczególną atmosferę, że aż chce się chłonąć muzykę wszystkimi zmysłami. Wierzcie mi, przekonałem się o tym niemal od pierwszego dnia festiwalu, przy czym trudno to przekazać werbalnie, tego trzeba samemu doświadczyć…

Kliknij, żeby zobaczyć więcej zdjęć…

A deser? Deser zamknął się w dwóch słowach: Sławek Jaskułke. Urodzony w Pucku, trójmiejski pianista za kilka tygodni wyda płytę Sławek Jaskułke at Inryo-ji Temple Japan, zarejestrowaną w buddyjskiej świątyni podczas trasy koncertowej w Japonii. Zresztą od malarskiej opowieści o wyprawie do Kraju Kwitnącej Wiśni swój występ artysta rozpoczął. A potem pozostało już tylko rozkoszować się i tymi minimalistycznymi, kontemplacyjnymi dźwiękami, i tymi niemal bezgłośnymi akordami, które wspólnie składały się w absolutnie fascynujący ceremoniał, który Jaskułke odprawia przy fortepianie.

Z pewością żałuję jednej rzeczy – że gościłem w gdańskim klubie Żak dopiero po raz pierwszy, choć to była to już 27. edycja festiwalu. Niezależnie od ilości gwiazdek Festiwal Jazz Jantar z czystym sumieniem mogę gorąco polecić. Tym bardziej, że podczas odsłony majowej na kameralnej scenie Sali Suwnicowej pojawi się xNils Petter Molvær, który zagra swoje opus magnum czyli debiutancki album Khmer (1998), stanowiący jedną z podwalin nu jazzu (tu można posłuchać podcastu Okruchów Jazzu o norweskim trębaczu na platformie Mixcloud).

Marek J. Śmietański

PS. Relacja przygotowana dzięki uprzejmości organizatorów Festiwalu Jazz Jantar.

1) Parafraza cytatu Milesa Davisa, w oryginale: „Good music is good no matter what kind of music it is”;
2) William Shakespeare, Hamlet, tłum. Józef Paszkowski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1973;
3) S.E.A w nazwie trio należy czytać po prostu sea;
4) Na płycie All Thoughts Are Bad Thoughts partie gitarowe zarejestrował Mojżesz Tworzydło.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.