27 lat po wydaniu swojego debiutu norweski trębacz powszechnie uznawany za pioniera nu jazzu – Nils Petter Molvær – koncertuje z 6-osobowym zespołem, grając cały album. Płyta Khmer zawiera nie tylko innowacyjne (jak na lata 90.) połączenie jazzu z elektroniką, ale też elementy trip hopu i ambientu. W tej nie-jubileuszowej trasie Molværowi towarzyszy sześciu muzyków, spośród których dwóch brało wówczas udział w nagraniach: gitarzysta Eivind Aarset i perkusista Rune Arensen. Z dawnych współpracowników, wciąż z trębaczem współpracuje też DJ Strangefruit (czyli Pål Nyhus), odpowiedzialny za elektronikę, sample i gramofon. Skład uzupełniają: Audun Erlien (bas), Per Lindvall (perkusja) oraz Jan Bang (elektronika).
Mimo upływu lat, zawartość albumu Khmer brzmi niezmiennie porywająco, a koncertowe wersje poszczególnych wzbogacone niemal rockowymi akordami, zagrane na dwie perkusje, z mnóstwem elektronicznych efektów, działają pobudzająco na wyobraźnię. Dawno na koncercie nie widziałem tak wielu osób, które słuchały muzyki z zamkniętymi oczami i wyrazem niemal ekstazy na twarzach. I niech to zamknie relację, albowiem żadne słowa nie są w stanie oddać tego, czego doświadczyła publiczność w warszawskiej Progresji (a prawdopodobnie także również bielskiej Cavatinie, wrocławskiej A2 i gdańskim Żaku, albowiem NMP wystąpił w maju w Polsce czterokrotnie).
Marek J. Śmietański
PS. Fotorelacja przygotowana dzięki uprzejmości klubu Progresja oraz agencji Randan Music.