Musical Testimony – Mark Wilkinson

Siedem śmiertelnych grzechów, siedem dróg do zwycięstwa,
siedem diabelskich ścieżek do nieba…*

MARK WILKINSON – w świecie muzycznym jest znany jako twórca surrealistycznych okładek albumów i singli przede wszystkim grup Marillion, Judas Priest, Iron Maiden, The Darkness i Fisha, ale także płyt z muzyką poważną wydawanych przez Deutsche Grammophon. Zaczynał od pracy w biurze projektowym, tworząc rysunki techniczne dla branży grzewczej i wentylacyjnej. Po ukończeniu szkoły artystycznej został niezależnym ilustratorem, stając się mistrzem aerografu. Oprócz okładek płyt, projektuje m.in. znaczki, reklamy, ilustracje i okładki komiksów, a nawet etykiety na butelki piwa. Dla branży muzycznej tworzył również: plakaty festiwalu Monsters Of Rock, okładki książkowych biografii grup Queen i The Police, plakaty koncertowe dla grup Bon Jovi i Hawkwind oraz Petera Gabriela, ponadto T-shirty Robbiego Williamsa i Bullet For My Valentine.

Na pewno nie chcę pytać, którą ‘swoją’ płytę uważasz za najlepszą ani o płyty, które Cię zainspirowały. Nie zapytam również o płytę na imprezę ani na romantyczny wieczór 😉
Album, który zostawiłbyś dla potomności w kapsule czasu, wiedząc, że będzie czekała na otwarcie przez wiele lat (idziemy inną ścieżką niż tradycyjna bezludna wyspa) …

Pink Floyd Dark Side of The Moon (1973)

To raczej oczywisty wybór… To album, który w pełni „działa” na poziomie muzycznym. Każda jego pojedyncza część jest jak element puzzli – nic nie może zostać wyjęte, jeśli chcemy go zrozumieć całościowo. Poza tym wybrałbym go dla potomności, dlatego że kiedy został stworzony, doskonale odzwierciedlał poszukiwanie ludzkiego ducha… I tak jest nadal. Stawia wielkie pytania, a nie celebruje miłość i romantykę, jak ma to miejsce w większości popowych piosenek. Podważa nasze przekonania, kwestionuje wybory, których dokonujemy na co dzień, rzuca wyzwanie naszemu zdrowiu psychicznemu, gdy musimy radzić sobie z zawiłościami współczesnego życia, które wywierają na nas wielki wpływ. Ta muzyka będzie odtwarzana za tysiące lat – jeśli przetrwamy tak długo.

Album, który mógłbyś sobie zaserwować po wizycie niespodziewanych gości, gdy planowałeś twórczo popracować (pigułka na irytację albo maść na ukąszenia komarów)…

Jon Hassell Power Spot (1986)

Power Spot Jona Hassella to rytmiczny, hipnotyzujący, dynamiczny, a zarazem uspokajający  album – łagodzi nerwowy, wewnętrzny zgiełk.

Album, z gatunku tych niedoścignionych ideałów, którego okładkę chciałbyś zaprojektować od nowa (takie okładkowe Kind of Blue czyli wszystko się może zdarzyć)

Miles Davis Bitches Brew (1969)

Wspomniałeś Milesa Davisa – jedną z moich ulubionych okładek ma płyta Bitches Brew… I chociaż nie potrafię sobie wyobrazić, że mogłaby być ulepszona, bo jej twórca Mati Klarwein jest jednym z moich artystycznych inspiratorów wszechczasów – to chciałbym spróbować przeobrazić albo tę okładkę, albo okładkę Tribute To Jack Johnson również Milesa. Oba albumy są wspaniałe.

Album, który był kamieniem milowym  Twojej kariery projektanta okładek (pozornie jeden z wielu, ale stanowiący przełomowy, gigantyczny krok**)
Marillion Script For A Jester’s Tear (1983)

Sądzę, że Script For A Jester’s Tear Marillionu. To była pierwsza okładka płyty, którą namalowałem i wciąż uważam, że jest najlepsza, jaką dla nich zrobiłem. To zapoczątkowało moją karierę na dobre i złe, więc jestem wdzięczny nie tylko za to, ale też, że dali mi szansę.

Album, który pozwala Ci zachować cierpliwość, gdy utkniesz w korku na autostradzie (pewien rodzaj tabletki na uspokojenie)…

Alice Coltrane Journey In Satchidananda (1971)

Journey In Satchidananda Alice Coltrane – gdy tylko usłyszysz linię basu, która została zsamplowana do upadłego, wiesz już, że jesteś w dobrych rękach. Harfa brzmi tak, jak wyobrażam sobie, że mógłby brzmieć niebiański soundtrack, ale także kołysze jak gwiezdne wahadło. Ta płyta zawsze na mnie dobrze działa, gdy ją włączam – to ponadczasowe arcydzieło.

Album na wieczór spędzony z ulubioną lekturą i kubkiem zniewalającej kawy (muzyka, która pozostaje w pełnej harmonii z Twoją duszą)

Michael Kiwanuka Kiwanuka (2019)

Kiwanuka Michaela Kiwanuki – jest doskonały i porusza mnie za każdym razem, gdy go słucham.

(na koniec możesz pofantazjować, ile dusza zapragnie) Okładkę marzeń zaprojektowałbyś dla…

…Toola. Bezapelacyjnie jest to od zawsze moja ulubiona grupa, a Maynard James Keenan to jeden z najbardziej interesujących żyjących twórców i erudytów. Aczkolwiek – nie chciałbym się tego podjąć, ponieważ oni mają swojego idealnego artystę, z którym współpracują – Alexa Greya… Myślę, że jego wizjonerska sztuka jest oszałamiająca i dopełnia świat muzyki Toola tak precyzyjnie, że nigdy nie chciałbym w to ingerować. Jednak w równoległym wszechświecie… gdyby nadarzyła się okazja, nie powiedziałbym nie 🙂

Przesłuchiwał: Marek J. Śmietański

Zdjęcie grupy Tool: Alex Boamta

*) Parafraza intra utworu Moonchild Iron Maiden z płyty Seventh Son of A Seventh Son (1988);
**) Gigantyczny krok jest odniesieniem do legendarnego albumu Johna Coltrane’a Giant Steps z 1960.

Inne wywiady z cyklu Musical Testimony można znaleźć tutaj.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.