Alex Ross – Reszta jest hałasem. Słuchając XX wieku

Ta książka jest niezwykła i polecam ją wszystkim zainteresowanym muzyką XX wieku w kontekście kultury, jej rolą (także w państwach totalitarnych) i związkach z literaturą, nauką oraz filmem. W trakcie czytania nie wymaga ona aż tak dużej koncentracji jak np. „Potęga smaku” Karola Bergera, a jest równie pasjonująca.

Alex Ross (uważany za najbardziej wpływowego krytyka muzycznego na świecie) zaczyna swoją opowieść od skandalu jakim była premiera „Salome” Richarda Strausa, który (jak sam to ujął) „przeżył sam siebie”. Wybitny kompozytor urodził się w czasach gdy „Niemcy nie byli jednym narodem, a Wagner nie ukończył jeszcze tetralogii Pierścień Nibelunga. Kiedy umierał, Niemcy były podzielone na państwo wschodnie i zachodnie a na ulicach niemieckich miast amerykańscy żołnierze gwizdali melodię Some Enchanted Evening z musicalu South Pacific Rodgersa i Hammersteina.

W kolejnej odsłonie tej historii autor podąża ścieżkami łączącymi Wiedeń i Paryż początku XX wieku, czasie gdy w całej findesieclowej Europie towarzystwa mistyczne i okultystyczne, teozofowie, różokrzyżowcy, kabaliści i neopoganie „obiecywali wyzwolenie z więzów doczesności”. W literaturze królował Thomas Mann, Sigmund Freud zdał ego na łaskę id, a odkrycia naukowe miały wkrótce całkowicie zmienić ówczesne paradygmaty, w tym nasze wyobrażenie czasu.

Alex Ross prowadzi czytelnika przez hitlerowskie Niemcy i stalinowską Rosję do Ameryki hippisów. Po drodze pojawia się Claude Debussy, który w popularnych powieściach był przedstawiany jako jeden z wielkich mistrzów „Klasztoru Syjonu”, strzegącego m.in. tajemnicy świętego Graala. Opisana jest słynna historia jego wizyty na Wystawie Światowej w Paryżu, gdzie z zachwytem słuchał trupy teatralnej z Wietnamu. Doświadczenie to zaowocowało wprowadzeniem skal pentatonicznych do jego kompozytorskiego warsztatu. Jest oczywiście Gustav Mahler, spowity Faustowską aurą, ojciec dodekafonii Schönberg i śmierć tonalności oraz serializm.

Są: Anton Webern, Alban Berg, Erik Satie (przez krótki czas służący jako nadworny kompozytor Zakonu Różokrzyżowców Świątyni i Świętego Graala), Igor Strawiński i jazz, Bela Bartok, Maurice Ravel, politonalność, polimodalność, analizy wybranych fragmentów muzycznych wielkich dzieł XX wieku, Antonin Dvořák, Leonard Bernstein, Duke Ellington, George Gershwin, Louis Armstrong, jego Hot Five i Hot Seven, wielki kompozytor małej Finlandii – Jean Sibelius, „Towarzystwo Muzyki Ćwierćtonowej” Nikołaja Rimskiego-Korsakowa. W pewnym momencie na horyzoncie pojawia się autor systemu „skal o ograniczonej transpozycji” – Olivier Messiaen, który w stalagu VIIIA, w pobliżu niemieckiego Görlitz zaczyna pracę nad siedmioma częściami utworu na niezwykły skład – klarnet, skrzypce, wiolonczelę i fortepian. Prawykonanie Kwartetu na koniec czasu odbyło się 15 stycznia 1941 r. w obozowym teatrze. Słuchaczami byli niemieccy oficerowie i kilkuset jeńców różnych narodowości.

W końcu docieramy do czasu „Odysei kosmicznej” Stanleya Kubricka, gdzie majestat natury ilustruje Tako rzecze Zaratustra Richarda Straussa. Pojawia się też wątek odkrycia przez Zachód chińskiej księgi przemian I Ching (awangardowy kompozytor lat 60. – John Cage w trakcie swoich słynnych wykładów w Darmstadt zapalał papierosy w odstępach czasowych określanych właśnie przez I Ching). Autor odnotowuje doniosłe wydarzenie jakim było nagranie koncepcyjnego albumu Beatlessów Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band, gdzie znajdujemy zaskakujące nawiązania do śmiałych eksperymentów „darmstadczyków”.

W końcu z kart książki wyłania się twórcza energia bebopu i modern jazzu. Dizzy Gilespie, Charlie Parker, Thelonious Monk, Miles Davis, John Coltrane i Charles Mingus, którzy

wydostają się z formalnych ram swingu, by tworzyć muzykę niczym nieskrępowanej wolności i niczym niezmąconego spokoju – cool.

Charlie Parker wplata pierwsze dźwięki „Święta wiosny” w utwór Salt Peanuts, John Coltrane zachwyca się akordami kwartowymi z Koncertu na orkiestrę Bartoka. W marcu 1959 ukazuje się Kind Of Blue Milesa Davisa i rozpędzony bebop zwalnia, bo (jak to metaforycznie ujął Alex Ross) „Miles mocno wcisnął hamulec”. Dziesięciominutowy, protominimalistyczny So what to zwiastun rezygnacji ze standardowych progresji i zapowiedź zupełnie nowego kierunku poszukiwań w doborze środków wykorzystywanych zarówno w kompozycji jak i improwizacji. Charles Mingus, John Coltrane i Ornette Coleman też podążają nową drogą. Wiele łączy ich z rozszerzoną tonalnością Debussy’ego, Strawińskiego i Messiaena.

Czytając objaśnienia „stylu nuty pedałowej” Mingusa ma się wrażenie, że jazzman parafrazuje technikę „Mojego języka muzycznego” Messiaena i zawarte w niej opisy zastosowania wielu skal.

Jazz wchodzi w okres modernizmu. Thelonious Monk stwierdza:

Graj co chcesz, i niech publiczność to rozumie, nawet jeśli ma to jej zająć piętnaście czy dwadzieścia lat,

formułując przesłanie ducha tamtych czasów. Przenikanie się stylów zainspirowało kompozytora i muzykologa Guntera Schullera, który proponuje w końcu koncepcję „trzeciego nurtu” [ang. third stream], połączenia energii jazzu i klasyki. Schuller zaprasza do współpracy Erica Dolphy i Colemana. Ten ostatni prosi Schullera o rady podczas prac nad przełomowym albumem Free Jazz.

Dwaj inni pionierzy free jazzu, Antony Braxton i Cecil Taylor, brzmieli jak kompozytorzy dodekafoniści na uchodźstwie.

W końcu zmierzamy powoli do konkluzji. Zakończenie książki o losach kompozycji w dwudziestym stuleciu skłania do przekonania, że sztuka ta między rokiem 1900 a 2000 doświadczyła upadku z dużej wysokości. Jednak autor zwraca też uwagę, że możemy dostrzec zupełnie inny wyłaniający się z tej historii obraz. To perspektywa, w której muzyka klasyczna dociera dziś do większej niż kiedykolwiek liczby odbiorców. W Azji Wschodniej i Ameryce Południowej pojawia się nowa publiczność. Akordy Schönberga, które

kiedyś wywoływały skandal stanowiąc symbol buntu artysty przeciwko burżuazyjnemu społeczeństwu rozbrzmiewają w hollywoodzkich thrillerach i powojennym jazzie.

Dodekafoniczna materia muzycznych Wariacji fortepianowych Weberna mutuje i objawi się w przyszłości w utworze Second Dream of the High Tension Line Step-down Transformer (“Drugi sen o transformatorze wysokiego napięcia”) Le Monte Younga. Ślady nieokreślonej notacji Mortona Feldmana odnajdujemy w A Day in Live Beatlesów. Gatunek, stworzony i opisany przez Steve’a Reicha jako „proces stopniowy”, przenika na pierwsze miejsca list przebojów wraz z albumami grup takich jak Talking Heads i U2. Następuje proces, który Brian Eno (uważany za ojca współczesnego ambientu) opisał jako

odejście od narracji na rzecz krajobrazu, porzucenie zdarzenia muzycznego na rzecz przestrzeni brzmieniowej.

Zdaniem Alexa Rossa w XXI wieku przeciwstawianie muzyki poważnej i kultury popularnej traci pierwotny sens zarówno w wymiarze intelektualnym, jak i emocjonalnym. Zjawiska takie jak mikrotonowy strój Sonic Youth, bogactwo harmoniczne zespołu Radiohead czy często zmieniające się metrum w utworach rocka progresywnego to ciąg dalszy dialogu między klasyką a rozrywką. Björk pozostaje pod wpływem muzyki poważnej XX wieku, którą poznała w szkole muzycznej, podobnie zresztą jak elektroniczne dzieła Stockhausena (kompozytora głoszącego, że ma za sobą wiele żyć i pochodzi z kosmosu, a w istocie urodzonego w małej wiosce w pobliżu Kolonii w 1928 roku), organową muzykę Messiaena, duchowy minimalizm Arvo Parta.

To wszystko tylko niewielka część historii opisanych w tej pasjonującej pracy. Chciałbym napisać o niej więcej, ale ograniczone ramy niniejszej recenzji na to nie pozwalają, bowiem myśli i treści zawarte w książce Alexa Rossa mieszczą się aż na sześciuset stronach.

Zainteresowanym życzę przyjemnej lektury!

Piotr Wójcicki

Od redakcji: Książkę Axela Rossa “Reszta jest hałasem. Słuchając dwudziestego wieku” w tłumaczeniu Aleksandra Laskowskiego wydał w 2011 roku Państwowy Instytut Wydawniczy PIW.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.