15. Letnia Akademia Jazzu rozpoczęła się od trzęsienia ziemi. Publiczność, która licznie zjawiła się w łódzkiej Wytwórni, nie mogła sobie wymarzyć lepszego koncertu inaugurującego jubileuszową edycję festiwalu. 84-letni Charles Lloyd z grup The Marvels wyszedł po prostu na scenę i w całkiem naturalny sposób zaczarował widownię, umiejętnie mieszając jazz z bluesem, country czy americaną. Nie powinno to zdziwić nikogo, kto zna zawartość 3 płyt nagranych przez ten kolektyw. Lloyd na tych krążkach pomiędzy kompozycje własne bądź Ornette’a Colemana i Theloniousa Monka potrafił „wcisnąć” swoje wersje utworów Leonarda Cohena, Boba Dylana i Jimiego Hendrixa. Amerykański saksofonista właściwie już nic nie musi i doskonale to widać i słychać – niezależnie od tego, czy gra na saksofonie tenorowym, czy na flecie, robi to jakby od niechcenia i pozornie oszczędnie, co jednak wcale nie niweczy ani oryginalności, ani fantazji, ani kreatywności improwizacji. Charles Lloyd na scenie pojawił się w towarzystwie: Billa Frisella (gitara), Reubena Rogersa (kontrabas), Kendricka Scotta (perkusja) oraz Grega Leisza (elektryczna gitara pozioma).
Marek J. Śmietański
PS. Fotorelacja przygotowana dzięki uprzejmości klubu Wytwórnia.