Duńska grupa Volbeat wystąpi 4 grudnia 2022 (niedziela) w Warszawie w Expo XXI. W związku z tym wydarzeniem przygotowaliśmy dla Was konkurs, w którym do wygrania były dwie pojedyncze wejściówki na koncert. Szczegóły dotyczące imprezy można znaleźć na stronie oficjalnego wydarzenia na FB.
Jak wygrać wejściówkę na koncert Volbeat?
Aby wygrać wejściówkę, wystarczyło wymienić co najmniej troje wokalistów, którzy gościnnie zaśpiewali na płytach grupy Volbeat w duecie z Michaelem Poulsenem.
Nie wymagaliśmy, aby polubić nasz profil na Facebooku, ale jeśli ktoś to zrobił, to zwiększał swoją szansę w losowaniu, ponieważ poprawnych odpowiedzi było wielokrotnie więcej niż mieliśmy wejściówek. Na odpowiedzi czekaliśmy do 1 grudnia do godz. 23:59, a dziś komisyjnie wylosowaliśmy, kto będzie mógł odebrać wejściówki przed koncertem.
Wejściówki na koncert grupy Volbeat zdobyli:
⇒ Agnieszka O.
⇒ Monika C.
W sprawie odbioru wejściówek ze zwycięzcami skontaktujemy się wkrótce mailowo.
Regulamin konkursu/Klauzula przetwarzania danych osobowych:
- Konkurs przeznaczony jest tylko dla osób pełnoletnich.
- Przesłanie zgłoszenia do konkursu oznacza zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez zespół redakcyjny serwisu Muzyczna Hiperprzestrzeń oraz w razie wygranej na udostępnienie ich partnerowi konkursu (fundatorowi biletów). Dane nie będą wykorzystywane do innych celów, ani przekazywane firmom trzecim.
- Przesłanie zgłoszenia oznacza zgodę na przetwarzanie danych osobowych zwycięzców przez partnera w zakresie niezbędnym do odbioru nagrody.
- Zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych), biorąc udział w konkursie należy wyrazić zgodę na przetwarzanie danych osobowych. Wystarczy, że treści wiadomości znajdzie się dopisek: Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych w celu przeprowadzenia Konkursu Volbeat opublikowanego na stronie Muzyczna Hiperprzestrzeń. Oświadczam, iż zapoznałem się z regulaminem konkursu oraz klauzulą przetwarzania danych osobowych.
Dziękuję za możliwość partycypacji w koncercie Volbeat wraz z zacnymi Bad Wolves oraz Skindred. Czuję się zobligowana do napisania krótkiej recenzji 🙂
Bad Wolves widziałam już raz, również w roli supportu przed koncertem Three Days Grace. Panowie mimo bycia pierwszymi na przełamanie lodów zachęcili sporą część publiki do wspólnego śpiewania. Set był krótki i zwięzły, nie zabrakło tutaj numerów 'Lifeline’, 'Never be the same’ czy coveru The Cranberries czyli 'Zombie’. Po ich błyskawicznym występie na scenie szalał Skindread ze swoim energicznym, pozytywnym i rozgadanym wokalistą – Benjim Webbem. Benji pomiędzy utworami rozgrzewał struny głosowe publiczności licznymi ćwiczeniami wokalnymi. Poruszył też temat wolności i propagowania akceptacji dla wszystkich grup etnicznych, orientacji, wiary i siły muzyki w kwestii jednoczenia ludzi. Zagrane zostały największe hity grupy „That’s my jam”, „Warning”, „Kill the power” czy „Gimme that boom” w kolorowej oprawie migoczących do przesady świateł.
Po dłużącym się oczekiwaniu na scenie po skandowaniu nazwy bandu pojawili się i oni – gwiazdy wieczoru. Duńczycy wparowali na scenę prężnym krokiem, zagrali pierwszą piosenkę „The Devil’s Bleeding Crown” i… zeszli ze sceny. Michael powiedział, by dać im chwilę ze względu na problemy techniczne związane z oświetleniem. Warto tutaj wspomnieć, iż rozgrzane przez supporty reflektory oświetlały tylko niektóre części sceny. Pozostałe fragmenty były nieoświetlone, to samo reszta hali.
Mike wrócił z ekipą na estradę i wykonali „Pelvis on Fire” i po brawach.. zeszli ponownie. Po ich rekomendacji cała hala rozbłysła. Mike wyjaśnił, że wolą widzieć całą publikę i wszystkie twarze fanów oraz swoje instrumenty. Było to dość interesujące zjawisko, bo światła pozostały „stateczne”, bez migoczących i błyskawicznych zmian, jakie zazwyczaj towarzyszą koncertom pokroju rocka i heavy metalu.
Po tej nieoczekiwanej zmianie sytuacja ustabilizowała się i pozwoliła na pełnowymiarowe i doświetlone ucztowanie najlepszych przebojów Duńczyków. Zagrane zostały szlagiery takie jak: „Lola Montez”, „Fallen”, Black Rose”, „Temple of Ekur”. Przebieg pomimo stateczności świateł nie był w ogóle stateczny na scenie, gdzie Mike z Robem Caggiano, Kasparem Larsenem oraz artystami pojawiającymi się na wybranych utworach rozgrzewali publikę. Panowie pokazali klasę samą w sobie i pomimo upływu ponad dwóch dekad od powstania bandu zagrali solidną dawkę, ciężkiej, ale jakże rytmicznej muzyki. Gitarzyści z frontmenem na czele zgrabnie poruszali się po scenie, co rusz zmieniając swoje instrumenty pod potrzeby danego utworu. Zagrane solówki miażdżyły fanów wywołując długie oklaski i wiwaty. Nie zabrakło także elementów i efektów specjalnych, takich jak wysyp czarnych balonów sygnowanych logo zespołu na piosence „Wait a minute my girl”, poprzez wybuchy dymu w kluczowych momentach, kończąc na bisach z wyrzutnią biało-czerwonych flar i konfetti w polskich barwach.
Podsumowując – koncert pomimo swojej specyfiki wywołał bardzo pozytywny odbiór wśród uczestników. Co można uznać za interesujące na koncercie nie było jednej dominującej grupy wiekowej. Bawili się wszyscy – dzieciaki, nastolatki oraz dorośli a także „starsi” dorośli w wieku emerytalnym. Volbeat rozhuśtał do zabawy, wspólnego śpiewu i tańców każdego. Każdemu zespołowi życzyć można tak serdecznej publiczności. Jest to kolejny dowód na to, iż muzyka łączy a nie dzieli. Jest spoiwem dla różnych społeczności niezależnie od wieku. I z pewnością o taki koncert powinien starać się każdy zespół.
Dodam jeszcze kilka słów o infrastrukturze hali EXPO XXI z racji tego, iż był to mój pierwszy raz uczestniczenia w evencie na tym obiekcie.
Do plusów można zaliczyć dużą liczbę toalet (ok. 12 kabin, gdzie w innych popularnych koncertowych miejscówkach jest to zazwyczaj 4-6 kabin). Było także sporo stanowisk wydających piwo (w cenie 15 zł za 0.4l – do oceny innym pozostawiam kwotę jaką przyszło zapłacić za koncernowe Tyskie); kilka miejsc z gastronomią (zazwyczaj w klubach nie ma możliwości zjedzenia czegoś przy okazji koncertu). Sprzedawano także wodę, soki i kawę w oddzielnej przestrzeni.
Z wad na pewno należy wymienić niemiłosierną duchotę jaka panowała na hali – wiele osób wychodziło (wręcz pędzilo) do wyjścia celem zażycia haustu powietrza. Dopiero pod koniec gigu otwarto boczną bramę, która nie zdążyła dostarczyć do środka świeżego podmuchu powietrza. Co było dość kuriozalne hala oddzielona została w połowie czarną kurtyną, która nie dość, że zasłaniała widok na scenę osobom, które stały nieco dalej to jeszcze skutecznie uniemożliwiała filtracje i przepływ powietrza.
Hala byłaby dobrym miejscem do organizacji koncertu, jednakże organizatorzy powinni zorganizować ją w sposób dedykowany danemu wydarzeniu biorąc pod uwagę obłożenie.
Dziękujemy za wyczerpującą relację, tym bardziej istotną, że niestety nikt z redakcji nie mógł pojawić się na koncercie grupy Volbeat.
PS. Szczególnie cenne są uwagi dotyczące organizacji imprezy…