Występ grupy The Gathering udowodnił, że Holendrzy mają w Polsce grupę zagorzałych fanów, którzy nie dość, że potrafili zaśpiewać razem ze Silje Wergeland wiele tekstów, to stworzyli na koncercie doskonałą atmosferę. Mieszanka trip hopu, rocka gotyckiego i progresywnego znakomicie zabrzmiała w warszawskiej Progresji, niezależnie od tego, czy kompozycje pochodziły ze starszych albumów (wydanych w latach 90. How To Measure A Planet?, Nighttime Birds, Mandylion) czy tych nagranych już z Silje w składzie (Disclosure, The West Pole). Wszystko brzmiało dość spójnie i nie dało się odczuć zmian stylistycznych, jakie grupa przeszła przez właściwie 30 lat istnienia. Niewykluczone, że to zasługa faktu, że bracia René (gitara) i Hans (perkusja) Rutten, Frank Boeijen (klawisze) i Hugo Prinsen Geerligs (bas) grali ze sobą niemal od początku (Hugo miał 10 lat przerwy), a Silje występuje z nimi na tyle długo, że potrafiła się świetnie wkomponować w ten skład. Gdyby chcieć się bardzo czepiać, to może pominięcia w setliście urokliwego Afterwords (ostatni album studyjny, wydany w 2013 roku). Ale z drugiej strony, po co się czepiać?
Marek J. Śmietański
PS. Dziękujemy agencji HQ44 za akredytację foto.