Gdyby porozmawiać po koncercie Madrugady z opuszczająca klub publicznością, można by było krótko podsumować występ norweskiej grupy „Niebo w Niebie”. Czy tak rzeczywiście było? Oczywiście fanom nie można odbierać zachwytów i nawet nie mam zamiaru tego robić. Niewątpliwie było klimatycznie i urokliwie, choć może czasami aż nadto. Najmocniejsze momenty koncertu: Electric, Black Mambo, Look Away Lucifer, Strange Color Blue, Stabat Mater, Call My Name. Materiał z wydanego w styczniu albumu – Chimes at Midnight – zabrzmiał dość spójnie z resztą zagranych utworów, choć większość z nich powstała ponad 20 lat temu. Niezwykle udany wieczór w warszawskim Niebie, o co doskonale zadbał rządzący sceną Sivert Høyem.
Marek J. Śmietański
PS. Fotorelacja przygotowana dzięki uprzejmości FKP Scorpio Polska.
Dzięki piękne za relację foto, mam chociaż namiastkę….. udało Ci się złapać Jego charyzmę.
Tyniu, Madrugada była w Niebie rok przed pandemią i teraz ponownie. A skoro znów im się podobało (tak wynikało ze szczerych wypowiedzi Siverta), to chętnie do Warszawy wrócą. Oby szybciej niż za 3 lata, czego Ci serdecznie życzę 🙂