Podobno Powerwolf to jedyna grupa powermetalowa, która odniosła sukces w Polsce, choć o niej nie śpiewa*… Cóż można napisać po wyprzedanym koncercie tego niemiecko-rumuńsko-holenderskiego zespołu, skoro fanom nawet Wszystkich Świętych nie utrudniło dotarcia do warszawskiej Progresji? Połączenie niezwykle sprawnie zagranego power metalu czerpiącego z klasycznego melodyjnego heavy metalu i gotyckiego metalu z operowym wokalem Attili Dorna i dopracowaną scenografią, oddającą mroczne klimaty rodem z horrorów klasy B o wampirach, wilkołakach czy innych krwiożerczych istotach, to wizytówka wilczej hordy. Można nie lubić power metalu, ale nie sposób odmówić Powerwolfowi mistrzowskiej umiejętności stworzenia naprawdę dobrego widowiska, szczególnie, że muzycy nie boją się podejmować nowych wyzwań, czego owocem jest wydany w tym roku nowy album. Blisko połowa zasadniczego setu pochodziła właśnie z The Sacrament Of Sin, w szczególności balladowe Where the Wild Wolves Has Gone czy niezwykle skoczne, niemal folk-metalowe Incense And Iron. Oczywiście nie mogło zabraknąć takich utworów jak Resurrection by Erection, Sanctified With Dynamite, Werewolves of Armenia, a przede wszystkim We Drink Your Blood.
Marek J. Śmietański
PS. Dziękujemy firmie Knock Out Productions za akredytację foto.