Co można napisać o koncercie grupy Dżem? Cokolwiek by się nie pojawiło w tekście, zaraz znajdą się malkontenci, którzy wysnują „wybitnie mądre” tezy, przekonani, że mają świętą rację. Czas najwyższy dołączyć do tego grona 😉 i trochę pomarudzić. Przede wszystkim od samego początku coś się nie zgadzało na scenie. Szybki rachunek: pięciu zamiast sześciu. Brakowało jednego z gitarzystów – Adama Otręby – który z powodów zdrowotnych chwilowo nie występuje (życzymy zdrowia Panie Adamie!). Ale czy w bluesie/bluesrocku wszystko musi się zgadzać? Rzut oka na setlistę przyklejoną do podłogi w pobliżu mikrofonu – niby nie jest źle, bo są Naiwne pytania, Czerwony jak cegła czy Sen o Victorii. Ale przecież niedosyt na wejście, bo tylko 13 utworów i 3 bisy*, na dodatek nie ma kilku ważnych pozycji z lat 80. i początku 90. Ale czy zespół, który stoi u progu 45-lecia jest w stanie koncertowo zadowolić wszystkich, mając tak bogaty repertuar i mnóstwo hitów? Niedzielny wieczór to czas na relaks i odpoczynek, a publiczność wyszła z koncertu zmęczona, rozpalona i rozemocjonowana. Ale czyż w prawdziwym bluesie właśnie nie o to chodzi?
Dżem wystąpił w składzie: Maciej Balcar (wokal), Benedykt „Beno” Otręba (bas), Jerzy Styczyński (gitara), Zbigniew Szczerbiński (perkusja), Janusz Borzucki (klawisze)
PS. Dziękujemy za akredytację klubowi Wytwórnia.