Glen Hansard – Admiralpalast, Berlin, 21.02.2018

Klasa sama w sobie! Życzliwy, otwarty na ludzi i pełen profesjonalizmu Glen, mimo choroby sprawił, że znów ogień płonął na scenie. Było trochę nowego, trochę starego i nieodłączne najpopularniejsze hity artysty. Muszę przyznać, że na żywo nowy album brzmi o niebo lepiej… Aranże mocno zmienione, być może przez chorobę Hansarda… Nie dał jednak odczuć, że jego gardło niedomaga, mimo przeziębienia jego głos był donośny i mocny jak zawsze. Myśleliśmy, że odpuści sobie unplugged, ale ku naszemu zdziwieniu i zachwycie zagrał jeden utwór bez prądu 🙂 Atmosfera na sali była magiczna, długie przemowy, rewelacyjny kontakt z publiką (choć bywało bardziej wylewnie) i ciepły uśmiech, którym obdarowywał każdego z nas podczas całego koncertu!
Mimo, że koncerty Glena są coraz droższe, jest to jeden z niewielu artystów, na którego koncert pójdę zawsze, jeśli tylko będę mogła! Bo cenię sobie tę szczerość, zaangażowanie i ciepło, które płynie ze sceny, tę pasję z jaką śpiewa… kontakt z publicznością <3 i pozostałymi członkami zespołu… Nie wiem czy jakikolwiek koncert przebije jego pierwszy występ w warszawskim Palladium, ale był to jeden z jego najlepszych koncertów biorąc pod uwagę aranże, wykonanie i atmosferę, która była magiczna! Było perfekcyjnie, jak zwykle!
Zastanawia tylko, dlaczego artysta, który wyprzedaje dwa pod rząd koncerty w Berlinie, nie jest częściej zapraszany do, Polski… Przecież i u nas się wyprzedają…

Marzena Sówka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.