Myrath (2019) – Shehili

Arabian dream (?)

Myrath wyszedł z muzycznego podziemia mniej więcej w 2011 roku, czyli tuż po premierze albumu Tales of the Sands. Wydawnictwo zgrabnie połączyło progmetalowe brzmienia z arabską estetyką, zostało ciepło przyjęte przez krytyków, a grupa poszła w świat i stała się dobrą konkurencją dla izraelskiego Orphaned Land (ówczesnych potentatów orientalnego rocka). Pięć lat później wyszedł Legacy, który przewartościował nieco osobowość Tunezyjczyków. Zespół, choć nie zrezygnował z afirmowania swojego dziedzictwa kulturowego, odszedł w bardziej przystępniejsze struktury, ale nawet to nie przeszkodziło mu w zdobyciu nowych odbiorców. Co więcej, w tym samym roku panowie ruszyli w europejskie tournée, w trakcie którego supportowali tytanów z Symphony X (zawitali również do warszawskiej Progresji). Po tak ciepłym przyjęciu powstanie kolejnego – piątego już – albumu było kwestią czasu. Tegoroczny Shehili kontynuuje kierunek obrany na poprzednim wydawnictwie – materiał wciąż jest melodyjny i przyjemny w odbiorze, ale mimo to zbyt bezpieczny, by nazwać go kamieniem milowym w dyskografii Myrath.  

W obrębie zainteresowań Tunezyjczyków od zawsze była – tu bez zaskoczeń – kultura Bliskiego Wschodu. W ich tekstach nie brakuje więc analogii do tamtejszych mitów, baśni i legend, które niejednokrotnie przejawiają dwoisty charakter. Shehili to tak naprawdę zbiór uniwersalnych prawd obracających się wokół problemów jednostki. Ukazuje walkę o proste idee, które – w świecie tak przepełnionym nienawiścią – okazują jedynym ratunkiem. Dlatego też liryki Zahera Zorgatiego to pewnego rodzaju osobisty bunt, ale nawołujący nie do nienawiści, a pokojowych rozwiązań. Singlowy Dance to w rzeczywistości historia o syryjskim tancerzu, który w obliczu groźby od ISIS, nie porzuca swojej pasji i postanawia dalej tańczyć, nawet jeśli potem miałby to robić wyłącznie między grobowcami. Szkoda tylko, że sam teledysk do utworu – swoją drogą bardzo tani i tandetny – nieco zakrzywia cały koncept. Dodatkowo jest fabularnie połączony z klipami do Believer (z Legacy) i No Holding Back, które razem tworzą dziwaczną opowiastkę z pogranicza fantasy i awanturniczej przygodówki w klimatach Księgi tysiąca i jednej nocy. Trudno powiedzieć, czy taka forma uprzystępnienia tekstu miała charakter polityczny, czy stricte marketingowy. W każdym razie wypadła dość mizernie.

 

Produkcją albumu zajęli się Kevin Codfert oraz Jens Bogren, którzy od wielu lat mają pod opieką wydawnictwa Myrath. Ten pierwszy towarzyszy grupie od początku istnienia, z kolei drugi odpowiadał również za miks i mastering dwóch poprzednich krążków.  Od strony realizacyjnej Shehili oczywiście nie zawodzi – dla obydwu panów niestraszne są rozbudowane sekcje instrumentalne, a trzeba przyznać, że tych w materiale nie brakuje. Oprócz podstawy – tj. Zaher Zorgati (wokal), Anis Jouini (bas), Morgan Berthet (perkusja), Malek Ben Arbia (gitary), Elyes Bouchoucha (klawisze) – na płycie znalazły się też partie smyczkowe oraz dęte. Co więcej te ostatnie zostały wykonane na instrumentach dawnych (ney, gasba) przez niejakiego Koutaibę Rahaliego. Jego umiejętności – zestawione z makamskim* śpiewem Mehdi Ayachiego – można już podziwiać w rozpoczynającym Asl, czyli stricte etnicznym intrze.

Cały krążek opiera się głównie na orientalno-metalowych formach, które nie stronią od solidnych riffów, solówek (pod tym kątem niezawodny okazuje się Arabii) oraz chwytliwych refrenów. W tej materii niewiele się zmieniło. Część kompozycji to typowe koncertowe szlagiery (Born to Survive, Dance, No Holding Back) – pełne równie dobrych melodii, co nietrafionych pomysłów. Pal licho, że bije od nich przesadna cukierkowatość, ale scat w stylu Jonathana Davisa (Korn) w jednym z utworów to już straszny anachronizm. Muzycy wracają też do albumu Tales of the Sands, co bardzo dobrze słychać chociażby na  You’ve Lost Yourself , Wicked Dice czy Monster in My Closet (wstęp to wręcz kopia Merciless Times), w których w końcu może się wykazać sekcja rytmiczna (w szczególności Anis Jouini). Nie brakuje też symfonicznych wtrąceń, wspartych obowiązkowymi orientalizmami (Stardust i Shehili – obydwa bardzo dobre), ale pod tym katem najlepiej napisany okazuje się Darkness Arise. Formacja nigdy nie ukrywała swoich inspiracji twórczością Symphony X, co sugeruje już riff prowadzący, jednak w utworze znalazło się też miejsce dla ciekawych rozwiązań formalnych, czego przekładem jest klawiszowe solo utrzymane w duchu Deep Purple i Jethro Tull. Szkoda, że muzycy odważniej nie podeszli do tego typu zabiegów. Wyjątkiem są tu jedynie Lili Twil oraz Marsel. Jednakże o ile ten pierwszy to zgrabna stylistyczna zabawa (taki retro-progres w orientalnych szatach), o tyle drugi okazuje się przeładowany na płaszczyźnie harmonicznej (panowie w kilku momentach przesadzili z ilością zastosowanych konceptów).

 

Shehili odtwarza schematy znane z Legacy, co okazuje się jego największą bolączką. Miło, że w utworach przewijają się też akcenty z Tales of the Sands, muzycy wciąż dają z siebie jak najwięcej, ale mimo to niewiele jest tu twórczej inicjatywy. Tak czy siak fani formacji – a tych w Polsce nie brakuje – nie powinni narzekać, bowiem nowe dzieło Myrath oferuje jeszcze więcej tego samego. Tunezyjczycy znaleźli sobie stabilny grunt i na ten moment nie zamierzają go opuszczać, a Shehili, nawet jeśli chwilami bije od niego wtórność, wciąż pozostaje porządnym krążkiem – nośnym, szlachetnym w treści, z silnym gruntem kulturowym – choć nie tak świeżym, jak jego poprzednicy. Grupa z każdym kolejnym materiałem zdobywa coraz więcej słuchaczy, więc ich metoda najwidoczniej się sprawdza. Przyszłość pokaże, jak długo jeszcze na niej pociągną, ale na ten moment „arabski sen” Myrath trwa w najlepsze.

Łukasz Jakubiak


*) Makam to forma melodyczna używana zarówno w muzyce wokalnej, jak i instrumentalnej, która nie posiada żadnych stałych schematów rytmicznych. Wywodzi się z kultury arabskiej.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.